Kończysz czytać ostatnią stronę, zamykasz książkę i pierwsza myśl: ale chyba będzie druga część?! Za historię „Gdzieś na końcu świata” Madzi Jureczce należy się ciężarówka czekoladek!
Książki nie napisała Madzia Jureczka, ale jej mama – Joanna Jurgała-Jureczka. Ale gdyby nie Madzia, ta opowieść nigdy by nie powstała. To Madzia zdopingowała mamę, by wreszcie napisała coś dla dzieci. Po wielu publikacjach „dla dorosłych” – poświęconych m.in. Zofii Kossak, po opowieściach o związkach znanych literatów ze Śląskiem Cieszyńskim, wreszcie powstała książka dla najmłodszych: „Gdzieś na końcu świata”. Podczas spotkania promocyjnego w cieszyńskiej Cafe Muzeum, równie niecierpliwie czekali na nią zarówno najmłodsi, jak dorośli. A książkę czyta się znakomicie, niezależnie od tego, ile mamy lat. Przypomina film „Shrek”, choć tak jak w nim, w innych momentach różne emocje przeżywają dzieci, w innych – dorośli.
Na Wsi
Akcja rozgrywa się w czasie ostatnich dni wakacji na cieszyńskiej Wsi. Główną bohaterką jest Marta, jej rodzina – dziadkowie, rodzice, bracia; jest i koleżanka z dalekiego „miejskiego świata” – a także... legendy, baśnie, epizody z historii Śląska Cieszyńskiego. Ale bez obaw - jak to zwykle w publikacjach Joanny - historia nie ma naukowego zadęcia ani przynudzającego moralizowania. Tym bardziej że to książka napisana z myślą o dzieciach! Tu nawet baśniowe stwory, które od wieków straszyły cieszyńskie dzieci, m.in. utopce i nocznice, nie przerażają, bo są pokazane z dużym przymrużeniem oka (nocznica karmi utopce kapuśniakiem). Ale jest jednak scena, przy której Madzia, słuchając opowieści mamy Joanny, nakrywała głowę kołdrą... Nie brakuje oczywiście wątku sensacyjnego z poszukiwaniem skarbów - bo wakacje bez rozwiązywania zagadek i tajemnic to dla dzieci ze Wsi (jak i pewnie dla wielu innych) - wakacje stracone.
Świat wyobraźni
Po spotkaniu promocyjnym wszyscy już wiedzą, że Marta to córeczka Joanny - Magda; bracia Marty: Jacek i Andrzej to Michał i Marcin. Pozostałe postaci też łatwo rozszyfrować. Nawet sąsiedzi Jureczków rozpoznają się w książce. A Wieś na końcu świata to... rodzinne Kończyce Wielkie Joanny Jurgały-Jureczki. Bo tam stoi domek, wypielęgnowany ogródek, w którym zawsze jest coś do zrobienia, w pobliżu inne domy sąsiadów - życzliwych przyjaciół. Tam niedaleko znajduje się dworek, las (za którym już musi być koniec świata) i jest wreszcie słynna „furtka bez płota”. Dorośli dziwią się na jej widok, dzieci widzą w furtce bramę do świata wyobraźni.
Autorka książki w pasjonujący sposób opowiadała o historii powstawania książki. W miejscu znanym jej od pierwszych dni jej życia odkrywa krainę niezwykłą i zaprasza do środka czytelników, jak najserdeczniejszych gości. Temu urokowi okolicy uległa też ilustratorka Mariola Ptak. Ale to nie sama Joanna jest autorką. Gdyby nie trójka jej dzieci: Madzia, Michał i Marcin, książka pewnie nie miałaby tyle uroku. Większość książkowych – błyskotliwych – dialogów to przytoczone niemalże wprost rozmowy z domu w Kończycach. Nawet cytowany w książce wierszyk na laurce dla mamy to dosłowne życzenia Magdy (z zachowaną oryginalną pisownią „humoru” przez „ch”).
Znawcy literatury – m.in. recenzentka książki dr Jadwiga Miękina-Pindur – mówią o jej znaczących walorach literackich, wychowawczych i poznawczych. Tak jest. To ciepła opowieść o najwyższych wartościach pielęgnowanych w normalnej rodzinie, opowieść napisana z miłości do osobistego centrum świata – choćby i był nim „koniec świata” w Kończycach Wielkich.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...