Bywali hetmanami, biskupami, senatorami. Jeden z nich był zaś wybitnym arcybiskupem krakowskim. Pamiątki rodu można oglądać na Wawelu.
Wielki, wspaniały to ród. Bez imienia Sapiehów nie byłoby historii Rzeczypospolitej – napisał w swej „Wielkiej księdze szlachty polskiej” Teodor Żychliński. Można się poczuć trochę nieswojo, spoglądając w 75 par oczu przedstawicieli 9 pokoleń tego słynnego rodu.
Rękopisy kilku pokoleń
Każdy zwiedzający wawelską wystawę „Sapiehowie. Kolekcjonerzy i mecenasi” staje bowiem najpierw pośród kilkudziesięciu portretów przedstawicieli tego rodu, tworzących niegdyś słynną galerię w ich siedzibie w podlaskim Kodniu. Spoglądają marsowo hetmani z podgolonymi czubami, biskupi, senatorowie. W innych salach pokazano zaś cząstkę tego, co w trakcie kilku wieków świetności zgromadzili z dużym smakiem artystycznym przedstawiciele tego książęcego rodu, który odgrywał niegdyś wielką rolę na Litwie i w Koronie. Można podziwiać XVII-wieczne gobeliny ufundowane dla katedry wileńskiej, pasy kontuszowe, obrazy znajdujące się niegdyś w pałacach rodowych (m.in. „Portret młodzieńca” Łukasza Cranacha Młodszego), starodruki i rękopisy gromadzone przez kilka pokoleń (m. in. „Biblia Leopolity” z 1577 r. i XV-wieczny „Ewangeliarz Sapiehów”, podarowany przez nich klasztorowi w Żyrowicach). Duże wrażenie robią znajdujące się niegdyś w zbrojowni krasiczyńskiej pamiątki militarne po hetmanie Stanisławie Jabłonowskim, m.in. jego zbroje husarskie.
Sapieżyńska legenda
Grafika z reprodukcją cudownego obrazu Matki Bożej Kodeńskiej przypomina o wizerunku związanym od XVII wieku z Sapiehami. Uzdrowiony za przyczyną modlitw do Matki Bożej książę Mikołaj Sapieha miał wykraść cudowny obraz z kaplicy papieskiej w Rzymie i przewieźć go do Kodnia. - To tylko romantyczna legenda wymyślona przez jego prawnuka. Książę Mikołaj najprawdopodobniej po prostu kupił obraz - mówi Jarosław Kazubowski, historyk sztuki i publicysta.
Przechowywany na Jasnej Górze, po zamienieniu w XIX w. przez Rosjan kościoła kodeńskiego w cerkiew prawosławną, obraz wprowadził uroczyście w 1927 r. na dawne miejsce potomek Sapiehów - abp Adam Stefan Sapieha, metropolita krakowski. Jego portret, namalowany przez Fryderyka Pautscha, wieńczy wawelską ekspozycję.
Kardynał Sapieha przyczynił się do uratowania zbiorów sapieżyńskich, przyjmując je po wywiezieniu z Krasiczyna do piwnic w krakowskim pałacu arcybiskupim. - W kilka miesięcy po jego śmierci w 1951 r. komunistyczny Urząd Bezpieczeństwa skonfiskował zbiory. Ich fotografie były używane w nagonce propagandowej na Kościół, w trakcie tzw, Procesu Kurii Krakowskiej - mówi dr Jarosław Szarek, historyk z krakowskiego IPN.
- Od kilku dziesiątków lat najcenniejsza część zbiorów krasiczyńskich znajduje się w Zamku Królewskim na Wawelu i w wyniku wzorowej współpracy z księciem Michałem Sapiehą jest stopniowo wykupywana na rzecz zbiorów narodowych - dodaje prof. Jan Ostrowski, dyrektor Zamku Królewskiego.
Ekspozycję wawelską można oglądać do 31 grudnia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...