W ośle jest coś szczerego. To jego ciepłe spojrzenie i beztrosko wyszpicowane uszy budziły sympatie nie tylko starożytnych Żydów, Greków czy Rzymian, dla których zwierzę to było symbolem pracowitości i wierności.
Coraz bliżej do Wilije i powoli budowane są już betlyjki, czyli stajenki. A dla mnie fest ważne są w te święta makówki, prezent od Dzieciątka i betlyjka. Muszę się wam przyznać, że mnie zawsze w tej betlyjce najbardziej interesował yjzel, czyli osioł, i kamela, czyli wielbłąd. I nie ma w tym z pozoru żadnych elementów teologicznych, tylko po prostu mam tak od dzieciństwa i już. Myślałem, że może z wiekiem z tego wyrosnę, ale nie. Ciągle jak tylko oglądam jakąś stajenkę, to zaraz wypatruję moich ulubionych bohaterów.
Z osłem zresztą związane są moje pierwsze sukcesy szkolne. Otóż pewnego dnia, chodząc do pierwszej klasy, nauczycielka tłumaczyła, że u nas nie ma słów zaczynających się na literę „y”. Spontanicznie wtedy zareagowałem, mówiąc: To nieprawda! Moja ciotka na Wirku nazywo sie Yma, a dziadek od kolegi – to Ywald! Zakłopotana tym faktem nauczycielka zgasiła mnie, mówiąc, że to się nie liczy, bo to jest po śląsku. Jak to się nie liczy – pomyślałem. To moja ciotka Yma się nie liczy, nie liczy się Ywald i Ymil? A co ze słowami yno, yny, ynta, yntka, yjzokiel albo tak popularne określenie jak – yjzel. I zaraz sobie pomyślałem: Do jakiej szkoły ja chodzę? Może do yjzyszule, czyli szkoły specjalnej? I tak dzięki takim słowom jak yjzel, budziła się moja śląska świadomość regionalna – i to były moje sukcesy, choć niektórzy jeszcze mieli mnie wtedy bardziej za osła niż za filozofa.
Wróćmy jednak do betlyjki. Więc nieraz zastanawiałem się, dlaczego tak lubię te zwierzęta. Początkowo myślałem, że to może z powodu mojej biografii? Bo przecież nieraz w dzieciństwie napominano mnie: „Wyprostuj się! Nie garb się, bo będziesz miał pukel jak kamela!”. Także w niektórych szkolnych okolicznościach mówiono mi, że jestem osioł. To jednak wszystkiego nie tłumaczy, bo przecież mówiono mi też: „Co się tak patrzysz jak wół na malowane wrota!” albo „Ale z ciebie baran!”, a jednak wół i baranki w stajence nie budzą tak mojego zainteresowania. A więc przyczyna musi leżeć w czym innym. Zostawmy jednak te kamele, bo nimi zajmiemy się w styczniu na okoliczność przybycia do betlyjki Trzech Króli. Dzisiaj natomiast skupmy się na osłach.
Otóż – jak sądzę – w ośle jest coś szczerego. To jego ciepłe spojrzenie i beztrosko wyszpicowane uszy budziły sympatie nie tylko starożytnych Żydów, Greków czy Rzymian, dla których zwierzę to było symbolem pracowitości i wierności. A święty Franciszek z Asyżu, który ustawił osła w swojej pierwszej na świecie betlyjce, znał bardzo dobrze to stworzenie, bo przecież w swym rodzinnym Asyżu – można by powiedzieć – jego dzieciństwo upłynęło wśród osłów. Oczywiście ostatecznym powodem światowej kariery osła w betlyjce jest słynny fragment z biblijnej księgi proroka Izajasza (Iz 1,3), gdzie czytamy, że osioł pozna żłóbek swego Pana. A więc na zbliżające się święta można chyba życzyć wszystkim, by stali się jak osły.