Jeśli się posiądzie tajniki śląskiej psychologii, to z otwartych szuflod Ślązoków idzie wysznupać istne cudyńka!
Ślązoków nigdy nie wolno się pytać, czy mają coś ciekawego w domu – bo przeważnie odpowiedzą: My? Coś ciekawego? Cóż tyż u nos może być ciekawego w doma? Tak to jest i wielokrotnie tego doświadczam zbierając informacje do moich książek, felietonów i telewizyjnych scenariuszy. A dlaczego tak jest?
Przyczyna jest zawsze ta sama: odziedziczona skromność, nabyte poczucie pewnej niższości oraz obawa, że przez pokazanie się na zewnątrz można utracić swą rodzinną czy domową intymność. Ale jak się Ślązoków fest poprosi i jak się już do kogoś przekonają – to potem pokażą wszystko, nawet jeszcze więcej. Tak to jest! Więc jak się posiądzie te tajniki śląskiej psychologii, to z otwartych szuflod Ślązoków idzie wysznupać istne cudyńka!
Archiwum GN
Ślązoki w wyzwolonym Rzymie
W tle widać Bazylikę św. Piotra i watykański płot
Pewnego razu udało mi się dotrzeć do zawartości szuflady jednego z podrybnickich domów. A był w niej stary album z czasów drugiej wojny światowej, gdzie na jednym ze zdjęć zobaczyłem coś – o czym dotąd czytałem tylko w książkach – drewniany watykański płot. O jaki płot chodzi?
Wdrugiej połowie XIX wieku stosunki polityczne między papieżami a władzami Włoch były fatalne. Jeszcze gorzej było podczas drugiej wojny światowej (1939– 1945), kiedy Włochami rządzili faszyści pod przywództwem Mussoliniego a później hitlerowcy.
Chociaż w tych wojennych latach papież Pius XII i cała Kuria Rzymska nie zostali spacyfikowani, to jednak Państwo Watykańskie było od reszty Rzymu oddzielone. Nie była to tylko rozdzielająca symboliczna biała linia biegnąca na granicy Placu Św. Piotra. Tak też zresztą jest dzisiaj. Wówczas postawiono tam około dwumetrowej wysokości drewniany płot. Po jego wewnętrznej części, czyli od strony Bazyliki św. Piotra, straż pełniła uzbrojona papieska Gwardia Szwajcarska a po zewnętrznej części „porządku pilnowali” sojusznicy Hitlera. Ów watykański płot, czy może mur, nie został rozebrany zaraz po wyzwoleniu Rzymu przez amerykańską dywizję – 4 czerwca 1944 roku. Przestał on istnieć dopiero w 1945 roku.
Dzieje tego watykańskiego płotu są trudno dostępne w literaturze historycznej. Milczą o tym przewodniki turystyczne i niewiele też można na ten temat przeczytać w Internecie. Skoro to więc taki historyczny szczegół – to co jego zdjęcie robiło w śląskim albumie? Po prostu było tam wklejone. Otóż podczas ostatniej wojny bardzo wielu Ślązoków zostało przymusowo wcielonych do niemieckiej armii. Ogromna cześć z nich zdezerterowała wtedy lub została wzięta do niewoli przez aliantów – i tą drogą dostali się do Amerykanów na front włoski. Tam już u boku Amerykanów walczyła tzw. armia gen. Andersa, czyli II Korpus Polski. Właśnie w tej formacji znalazło się wielu Ślązoków i to oni podczas wyzwalania Włoch walczyli i robili sobie pamiątkowe zdjęcia.
W śląskich albumach można znaleźć bardzo wiele zdjęć, które ilustrują ciekawe, niezbyt ciekawe, tragiczne, śmieszne czy skomplikowane dzieje Ślązoków. Trzeba tylko umieć na te zdjęcia patrzeć, bo czasami nawet zwykły płot w tle może się okazać niezwykły.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.