Róża, którą zamieniono na stringi? Cóż, ale jakie czasy, takie symbole.
Mam wrażenie, że jedną z najbardziej dyskryminowanych grup społecznych w naszym kraju są romantycy. A mając na uwadze fakt, że jest ich chyba niezbyt wielu, warto to zasygnalizować.
Trudno już znaleźć ślady romantyzmu w naszej rzeczywistości. Brak czasu, wszędobylska, nowoczesna technologia, spycha romantycznego ducha na margines, traktuje go jak kuriozum czy odkurzony żart. Wiele trzeba się natrudzić, by ślady romantyzmu dojrzeć dziś nawet w sztuce.
Chyba najłatwiej odnaleźć je w filmie. Przy czym jeśli jest to już produkcja „romantyczna”, to oczywiście komedia. Dla mnie popkulturowym początkiem końca „romantyczności” była propozycja prezentu „dla ukochanej”, na jaką natknąłem się swego czasu w trakcie prozaicznych zakupów, tuż przed 8 marca.
Otóż była to oferta nabycia, po atrakcyjnej cenie… róży. Ale nie kwiatu, tylko umiejętnie ułożonych na kształt tej szlachetnej rośliny - damskich majtek, w kolorze czerwieni. Róża, którą zamieniono na stringi. Tego - zdaje się - nie przewidzieli ani Goethe, ani Mickiewicz.
Cóż, ale jakie czasy, takie symbole.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.