Pierwszą ofiarą wojny jest prawda – czytamy w napisach na początku „5 dni wojny”. To zobowiązuje. Twórców filmu także.
Film o wojnie rosyjsko-gruzińskiej z 2008 r. zawiedzie oczekiwania wszystkich, którzy spodziewali się dramatu przedstawiającego pogłębiony obraz konfliktu. Perypetie wojennego reportera, głównego bohatera, mogłyby się rozgrywać w czasie każdej wojny. Chociaż znajdziemy w nim kilka znakomitych scen, niewiele wniesie on do naszej wiedzy o przyczynach, charakterze i przebiegu tego konfliktu. Jego największa wartość tkwi w fakcie podjęcia tematu, który do tej pory nie zaistniał w światowej kinematografii i być może zainteresuje widzów, którzy dotąd o Gruzji nie słyszeli.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Tysiąc młodych osób z katechetami obejrzało w teatrze muzycznym brawurowy spektakl o papieżu Polaku.
Jeden z filmów-symboli lat '80. Najbardziej ikonicznych produkcji tamtej dekady.
W piątek na ekrany kin wejdzie polsko-kanadyjski film "Przysięga Ireny".