Plansza kontra ekran

– Nad grą o Holocauście pracuję już pięć lat. Znajomi mówią: „Po co ci to?!”. Namawiają, żebym zrobił edukacyjną o niewolnictwie, żebym miał ze trzydziestu Murzynków, żeby było targowisko… Ale to będzie dzieło mojego życia – mówi Zbigniew Derkacz, grafik i scenarzysta, pracujący m.in. dla firmy z grami planszowymi Jawa.

Jest też kwestia zasad. Uczest­nicząc w spotkaniu towarzyskim, uczymy się gry fair, nie oszukuje­my, bo możemy zostać wyklucze­ni za nieprzestrzeganie pewnych wartości. Tu nie można za jednym kliknięciem myszki zakończyć gry, która staje się dla nas niekorzystna. – Jest to szczególnie ważne dla dzie­ci, które uczą się dopiero życia i po­stępowania. Gra planszowa podob­na jest m.in. do lekcji w szkole, gdzie również panują zasady, na przykład takie, że ktoś powinien się cicho zachowywać i nie ściągać – dodaje dr Błażek. Obok umiejętności spo­łecznych gry uczą też kreatywno­ści, przewidywania i myślenia. Gra w towarzystwie pomaga powstrzy­mywać emocje, panować nad nimi. W przypadku maszyny wszelkie zachowania są możliwe, z potłucze­niem klawiatury włącznie. – Psy­chologia mówi jasno, że poziom agresji spada, jeśli ją opanowujemy, a nie wyładowujemy – podsumowu­je psycholog.

Rodzina państwa Leszczyń­skich należy do tych mniej standar­dowych. Także dlatego, że w domu brak telewizora, choć troje synów na nudę nie narzeka. – Kiedy 7 lat temu zaraziła nas grą nasza kole­żanka, doszło do tego, że zorganizo­waliśmy w domu kilka razy imprezę towarzyską i graliśmy przez całą noc! – mówi Katarzyna. Na nocne harce z kostkami i kartami przycho­dziło nawet 10 osób. Ale co tam tylko grać. Sztuką jest grę… wymyślić.

– Pierwszą zrobiłam w prezencie urodzinowym dla męża Mateusza. Nosi tytuł od naszego nazwiska: „Leszcze – wielki połów” – śmieje się. Gra jest inspirowana biblijnie i pojawiają się w niej rybacy, któ­rzy muszą nakarmić jak największą liczbę osób. Druga gra, strażacka, powstała jako prezent dla dzieci. – Przy okazji udało mi się nawiązać kontakt z firmą Polskie Gry Plan­szowe i całkiem możliwe, że uda się ją wydać – cieszy się pani Kasia. Prace nad grą strażacką trwają na­dal i zaangażowana jest w nie cała rodzina.

– Nigdy też nie wydałabym swojej gry w znanej firmie Tref, a to dlatego, że produkują karty ta­rota dla dzieci – zżyma się kobieta. Ewentualne pieniądze za sprzeda­ny pomysł zostaną wydane na ro­dzinną superwycieczkę. – Robimy jeszcze poprawki i piszemy teksty – dodaje z promiennym wzrokiem.

Przygody dzielnego chrząszcza
A dokładnie woja Żuka będą już la­tem okazją do promocji i poznania ciekawych dziejów gminy Żuko­wa. – Często nawet nie wiemy, jaka jest historia tego, co widzimy za oknem. Dlatego też oddział Zrze­szenia Kaszubsko-Pomorskiego w Chwaszczynie podjął inicjatywę edukacyjną, żeby tę historię dzie­ciom i młodzieży przybliżyć – mówi Tomasz Fopke, mieszkaniec gminy i działacz kulturalny. Początkowo pomysłowi towarzyszyły obawy, czy forma gry planszowej w dobie komputerów nie będzie zbyt archa­iczna. – Przeoraliśmy całą dostępną literaturę o gminie. Nie ma tego zbyt wiele, ale na stole miejsca brakło – śmieje się.

W tym roku gmina obchodzi swoje 800-lecie i samych historii na stworzenie gry było aż nad­to. W czasie wielu godzin pracy wydobyto aż 32 „smaczki”, które są jednocześnie polami pomię­dzy miejscowościami gminy. Gra, jak to na Kaszubach, analogowa, bo będzie się rzucać kostką i po­ruszać pionkami. – Jak trafimy w okolice Otomina, to napadną nas psy. Wtedy rwiemy ile sił w nogach i jesteśmy dwie kolejki do przodu – uchyla rąbka tajem­nicy T. Fopke. W Barniewicach odbędzie się kaszubski ślub, więc na pewno trochę tam zabalujemy… Chociaż większość historii trakto­wana jest z przymrużeniem oka, nie zabraknie tematów trudnych, wręcz dramatycznych.

– Nie mo­gliśmy oczywiście uciec od czasów ostatniej wojny. Jest więc esesman i marsz śmierci więźniów obozu Stutthof, który przechodził przez nasze tereny – poważnieje Tomasz. Jeśli ktoś wylosuje tę smutną histo­rię, „usłyszy” krzyk hitlerowca, żeby nie podchodzić do więźniów. Będzie więc musiał pozostać na swoim polu. Przy niejednym stole młodzi gracze usłyszą być może po raz pierwszy o tym, czym był obóz koncentracyjny i czym gro­ziło podejście do kolumny z chlebem.

W opowieści nie zabraknie też najważniejszego miejsca w Żukowie, od którego zaczęła się w ogóle historia tych ziem, a więc klasztoru pań norbertanek. Bę­dzie zatem kaszubski haft i walka siostry Brygidy z rycerzem księ­cia Świętopełka Wielkiego, brata przeoryszy klasztoru Witosławy. Zawody polegały na… gięciu stalo­wych prętów. Czy zatem zwycięży rycerz, czy nie mniej mężna siostra, dowiemy się już na odpowiednim polu.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości