– Nad grą o Holocauście pracuję już pięć lat. Znajomi mówią: „Po co ci to?!”. Namawiają, żebym zrobił edukacyjną o niewolnictwie, żebym miał ze trzydziestu Murzynków, żeby było targowisko… Ale to będzie dzieło mojego życia – mówi Zbigniew Derkacz, grafik i scenarzysta, pracujący m.in. dla firmy z grami planszowymi Jawa.
Kawałek tekturki z kolorowymi polami. Plastikowe pionki, karty albo kostki do rzucania. Trudno uwierzyć, że w dobie internetu i komputerów ktoś za taką „obciachową” grę płaci od 20 do 100 zł. Mało tego, w przypadku gier z fabułą jest to nawet 200 albo 300 zł! Gdyby dziś komuś powiedzieć, że w sklepie może zabraknąć jakiejś gry dla dziecka, pewnie puknąłby się w głowę. A jednak po wejściu Polski do UE w 2004 r. nadeszła moda na siadanie do stołu i zabawę pionkami. Zresztą mniejsza o pionki. Tutaj emocje potraf ą sięgnąć zenitu…
Kolejka do „Kolejki”
Biblioteka Publiczna w Gdańsku-Oliwie. Wtorek. Dwóch pracowników gdańskiego oddziału IPN rozkłada na stolikach grę, która odniosła spektakularny sukces. „Kolejka” została sprzedana w 16 tys. egzemplarzy, nie można jej dostać w sklepach i hurtowniach, a na Allegro jej cena doszła do 200 zł! Na kartach rysunki produktów z czasów PRL-u, których posiadanie było przedmiotem marzeń. Wśród kolorowych pionków jest też jeden czarny – to spekulant.
Zastanawiam się, czy ktoś w ogóle przyjdzie pograć… A jednak. Oniemiałem nieco na widok pierwszych gości, trzech „rasowych” gimnazjalistek. Kolczyk w nosie, kolczyk w wardze, „dorosły” maki aż i niezaprzeczalne ślady pobytu w „solarce”.
– Gdy tylko gra się ukazała, jej recenzja pojawiła się na największym portalu internetowym opisującym gry planszowe. To stało się przepustką do zainteresowania się „komunistycznym Monopoly” - jak okrzyknięto ją w krajach zachodnich - dosłownie na całym świecie - mówi Jan Daniluk, historyk z gdańskiego IPN. Licencję na grę kupili już Japończycy, zainteresowani są też południowi Koreańczycy - być może dlatego, że obok waloru edukacjno-historycznego, gra uczy… przetrwania.
Mamy tu pięcioosobową rodzinę, którą trzeba wykarmić, ubrać, a do tego jeszcze kupić meble czy suszarkę do włosów. Gra nie jest kalką istniejących i odkrywa bądź przypomina rzeczywistość, którą niektórzy chcieliby zapomnieć, choć większość nie ma już o niej zielonego pojęcia. - To jest fenomen, że pokazujemy najnudniejszą czynność czasu PRL-u, czyli stanie w kolejce - podkreśla J. Daniluk.
Gimnazjalne panny po chwili gry rozgrzewają się do czerwoności. Zapominając o lansie, zaczynają zachowywać się jak… normalne dziewczynki. Po godzinie nadal zadają pytania z cyklu „o co chodzi”… No bo jak to możliwe, że kobieta pożycza dziecko od sąsiadki, żeby kupić bez kolejki kawałek kiełbasy? Albo co to znaczy remanent i że trzeba czekać nie wiadomo jak długo? Albo że ktoś w kolejce głośno krytykował władzę, ustrój i PZPR, i gdy legitymowała go Milicja Obywatelska (tu miny dziewcząt bezcenne) inni wepchnęli się przed legitymowanego obywatela?
Nie mniejsze trudności sprawiło miłośniczkom kolorowych paznokci wyjaśnienie terminów: wyroby czekolado- lub drewnopodobne albo mieszkanie z przydziału. Do tego jeszcze syfon na naboje, kartki na żywność i kredki szkolne w „kolorach marzeń”…
– Gra jest właśnie świetnym pretekstem do pytań. Dzieci zadają je zwykle rodzicom i dziadkom. To integracja całej rodziny – dodaje historyk. Z dziadkami pewnie najlepiej będzie się rozmawiało wnukom przy okazji innego hitu wydanego przez IPN, a mianowicie „Dywizjonu 303”. Gra jest szybka, tak jak myśliwce mijające się w ułamkach sekund w powietrzu. Została wydana po polsku, angielsku i czesku. Bo głównie w tych językach rozmawiali ze sobą obrońcy angielskiego nieba.
„Ciąża” z grami
Gry planszowe przeżywają renesans nie tylko w Polsce. Jedne z największych światowych targów gier odbywają się w Essen; bo Niemcy są światowym liderem w ich produkcji. W Polsce targi organizowane są w Łodzi i Krakowie, ale miłośnicy plansz i pionków wszelakich spotykają się także w Gdyni. W tutejszym Zespole Szkół Katolickich im. Jana Pawła II na Obłużu w maju odbywa się popularny Konwent Gier Planszowych.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.