1 czerwca 1967 roku w Wielkiej Brytanii oficjalnie ukazał się ósmy album zespołu The Beatles zatytułowany "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band". "To kamień milowy nie tylko w dyskografii Beatles, ale w ogóle w historii rocka" - zauważa dziennikarz Piotr Metz.
W 1966 roku sławna czwórka z Liverpoolu postanowiła zakończyć działalność koncertową. The Beatles chcieli zrobić to, na co mieli ochotę od dawna - skoncentrować się wyłącznie na komponowaniu piosenek i pracy w studiu. Ostatni regularny koncert zespołu odbył się 29 sierpnia 1966 w San Francisco.
Nagrania do ósmej płyty The Beatles rozpoczęły się pod okiem etatowego producenta grupy - George'a Martina - na początku grudnia 1966 roku i trwały do kwietnia 1967 roku. "Wówczas płytę nagrywało się w jeden dzień, więc poświęcenie 700 godzin na pracę w studio było rzeczą niewyobrażalną. Wcześniej spędzanie czasu w studio nie było przyjęte i nie miało tak naprawdę uzasadnienia. Prymitywna technika nagraniowa powodowała, że specjalnie nie było nad czym siedzieć" - mówi PAP Piotr Metz.
Nieformalnym kierownikiem prac był Paul McCartney. To od niego wyszła koncepcja podszycia się pod wymyślony zespół - długa nazwa została zainspirowana przez tytuły psychodelicznych grup z zachodniego wybrzeża USA. Także McCartney wpadł na pomysł potraktowania płyty jako niepodzielnej całości. "Ten album ukoronował przesunięcie akcentu z singla, który był wówczas podstawowym nośnikiem przebojów i kontaktu artysty z publicznością, na zrobienie z albumu środka wyrazu artystycznego. Z albumu jako całości koncepcyjnej, a nie jako zbioru piosenek" - podkreśla Piotr Metz.
AuthorizedRock
Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band- The Beatles
W skromnych warunkach technicznych - "to była ręczna robota za pomocą taśmy i nożyczek, bez komputerów" jak przypomina Piotr Metz - zespołowi udało się zrobić krok od prostych i melodyjnych piosenek do utworów o niezwykle wyrafinowanych aranżacjach. Na płycie mamy do czynienia z mieszanką stylów muzycznych - od mocnego rocka, poprzez ballady, nawiązania do muzyki indyjskiej, po pastisze przebojów wodewilowych.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.