Największym osiągnięciem ostatniej realizacji „Hamleta” na deskach stołecznego Teatru Współczesnego jest pokora wobec Szekspira.
Premierę „Hamleta” we Współczesnym poprzedzał niepokój: co nowego do inscenizacji Anno Domini 2012 wniesie Maciej Englert? Jak poradzi sobie z obrośniętą tradycją rolą Hamleta idol mediów, pozujący na współczesnego „luzaka”, Borys Szyc? Ale dojrzały artysta, jakim jest Maciej Englert, prowadzący pewną ręką ster swojej sceny, wiedział, co robi i dlaczego, i postanowił właśnie dziś skonfrontować z publicznością ten mroczny i piękny tekst szekspirowski.
Z powagą i odpowiedzialnością podszedł też do swego zadania Borys Szyc, który od lat jest zresztą w zespole Teatru Współczesnego. I stała się rzecz zaskakująca: nie spotkałam ani wśród wymagających widzów, ani wśród krytyków nikogo, kto nie wyrażałby się z uznaniem o roli Szyca. Staranna analiza tekstu, podczas której aktor i reżyser zastanawiali się nawet, jaką książkę czyta Hamlet (zabawną sugestię rzucił Maciej Englert, że współczesny Hamlet czyta po prostu „Hamleta”), doprowadziła do refleksji, że sztuka, którą oglądamy, rozgrywa się poza czasem i przestrzenią, a więc równie dobrze tu i teraz. Przy czym nie uciekano się do tanich aluzji, nie posługiwano współczesnymi gadżetami, kładąc jedynie nacisk na dylematy i wybory, jakich dokonuje współczesny Hamlet, tak jak dokonywał ich bohater Szekspira.
Człowiek, któremu otwierają się oczy na zło i zbrodnie tego świata, zwłaszcza człowiek wrażliwy, nie może pozostać obojętny na wiedzę, która staje się jego udziałem. Problem w tym, co z tą wiedzą zrobi. Kogo skrzywdzi, kogo odrzuci, kogo ukarze? Jak „być” i czy w ogóle „być” w tym świecie, który budzi odrazę.
Personifikacją ofiary jest Duch Ojca, którego Hamlet musi pomścić, nawet jeżeli zemsta wydaje się obca jego naturze. Bohater zmierzy się więc sam z sobą, rozliczy z win ukochaną matkę, zaprze się miłości do Ofelii, a wszystko to stanowi koszt jego drogi do dojrzałości. Dojrzewa jako syn, jako kochanek, jako obywatel czujący się odpowiedzialny za los rozdartego konfliktami kraju. Pozorowanie obłędu jest niczym w porównaniu z maską cynizmu, za którą musi się ukrywać.
Zwycięsko wybrnęła z roli Ofelii Natalia Rybicka, świetna zwłaszcza w scenie obłąkania. Katarzyna Dąbrowska jako Królowa Matka i Andrzej Zieliński jako żądny władzy Klaudiusz nie bardzo mogą wykroczyć poza role czarnych charakterów. Porusza jednak scena Gertrudy z Hamletem czy próba ekspiacji Klaudiusza. Nowatorskim pomysłem reżysera jest postać Ducha Ojca siedzącego w fotelu w białej zwykłej koszuli z bosymi stopami, jakby był jednym z nas. Prostota scenerii, w jakiej rozgrywają się dramatyczne sceny, wzmaga ich ekspresję.
Świetnym pomysłem wydaje się także ubranie aktorów w klasyczne, na wpół współczesne czarne kostiumy. Stroje z epoki nosi tylko para królewska. Zdrowy dystans do całego przedsięwzięcia zawiera cytowany w programie tekst Eliota: „Szekspir jest tak wielki, że najpewniej nigdy nie zdołamy oddać mu sprawiedliwości. A skoro tak, powinniśmy przynajmniej zmieniać od czasu do czasu sposoby, jakimi wyrządzamy mu krzywdę”.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...