Panieńska legenda

O wojach Bolesława Śmiałego, niewiernych żonach i zamku na górze.

Oglądanie roślin może także usposabiać nas cokolwiek religijnie, także dlatego, że jednym z gatunków występu­jących na Górze jest przetacznik pagórkowy, a jego łacińska nazwa (Veronica L) pochodzi od znanej z Ewangelii św. Weroniki, której twarz można ponoć dojrzeć w kwiatach przetacznika. Będąc na górze, warto również rzucić okiem na okolicę, bo widok, o ile akurat nie zasłaniają go drzewa, jest przedni. Właściwie po panoramę i po legendę wchodził na Górę Panieńską 180 lat temu Seweryn Goszczyński. Zapominając, że warto na niej poszukać śladów już nie legen­darnej, a ściśle materialnej historii.

Król w gościach
Trzewlin, tak nazywał się zamek, który przez wieki stał na szczycie Panieńskiej Góry. Dziś nie zostało z niego właściwie nic. Można dostrzec tylko malutkie fragmenty murów. Kiedyś jednak były daleko lepiej zachowane. Przyjaciel Goszczyńskiego, podróżnik i ry­sownik Maciej Bogusz Stęczyński narysował kiedyś widok tej góry z dwóch różnych miejsc. Kilkadziesiąt lat temu badania prowadzili tu archeologowie. Z ich pracy wynika, że zamek, leżący 120 metrów ponad korytem Dunajca, składał się z podzamcza, zamku dolnego i zam­ku górnego, który miał mieć rozmiar 40 na 40 metrów. Budowę warowni, będącej elementem systemu obronnego Doliny Dunajca, rozpoczęto w XIV wieku. Inwestorem był prawdopodob­nie kasztelan czchowski Andrzej Rawicz herbu Półkozic. Jego antenaci używali później już na­zwiska Trzewlińscy Ponad 100 lat temu sądecki historyk Żegota Pauli pisał, iż ten zamek słynął tym, że jakiś czas mieszkała tu królowa Bona z mężem, królem Zygmuntem I.

Było to w roku 1543 „podczas szerzącego się morowego powie­trza, przed którym Zygmunt August do Wilna umknął, ojciec jego zaś do Zatora, skąd na prośbę Spytka, pana z Tarnowa, podskarbiego koronne­go, udał się do tego zamku” – pisze Pauli Żegota. Nie wiedzieć czemu, zamek został po jakimś czasie opuszczony i zniszczał, a w XVII wieku ponoć dopomogli temu mieszczanie wojniccy. Po prostu rozebrali go, zabierając ze sobą kamienie, z których był zbudowany.

Gród kasztelański
Tak oto historia Panieńskiej Góry i Trzewlina zawraca nas do Wojnicza, jednego z ważniej­szych ośrodków dawnej Małopolski, bowiem – jak dziś – krzyżowały się tu dwa główne szlaki, wschodni na Ruś i południowy na Węgry. Miej­scowy kasztelan był jednym z ważniejszych, nazywany był krzesłowym i zasiadał zaraz za wojewodą. Jego siedzibą był gród zlokalizowany na cyplu rzeki Dunajec, która kiedyś płynęła bliżej miasta niż dziś. Jako że gród nie był dosta­tecznie chroniony, postanowiono mu zapewnić bezpieczeństwo za pomocą podwójnych wałów ziemno-drewnianych, pomiędzy które pusz­czono wodę z Dunajca.

Pozostałości po czasach kasztelańskich trzeba by szukać na południe od centrum Wojnicza, w pobliżu dzisiejszego kościoła i w parku dworskim, ale trudno je do­strzec, bo zostały tylko słabo widoczne zarysy wałów kasztelańskich. Tak oto wobec lichych materialnych dowodów legenda i dzieje odsyłają nas znów do naszej wyobraźni, która, co poka­zuje przykład Goszczyńskiego, może ubarwić, jak w przypadku tej krótkiej wycieczki, jedno letnie popołudnie.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| HISTORIA, KULTURA

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości