Tytuł ostatniej premiery Teatru Kamienica, według sztuki Alana Ayckbourna, jednego z ulubionych komediopisarzy brytyjskich, należałoby skorygować.
Bohaterami „Jak się kochają w niższych sferach” są trzy młode pary, reprezentujące brytyjską klasę średnią. Jeśli mowa tu o „niższych sferach”, to można by je postrzegać jako niższe sfery emocjonalne, których bohaterowie w zabieganym życiu (czytaj: w licznych romansach) nie zdołali wyższych emocji wykształcić. A tym samym słowo „kochać” jest zdecydowanie na wyrost.
Chociaż intrygi i perypetie, w jakie popadły trzy pary małżeńskie, śledzimy z rozbawieniem – spektakl grany jest w konwencji komediowej i to grany znakomicie – spod sytuacji i dialogów wyziera jednak refleksja, że humor sztuki podszyty jest sarkazmem. Zwłaszcza zważywszy na ilość rozwodów w naszym kraju. Nie wydaje się bowiem, że owe „skoki w bok” to przypadkowe incydenty. A więc farsa farsą, a życie życiem.
Reżyser Grzegorz Chrapkiewicz wpadł na doskonały pomysł, by aktorów obsadzić odwrotnie do ich scenicznych warunków. Piotr Polk, atrakcyjny amant, gra tu męża safandułę, oddającego się z pasją prozaicznym czynnościom domowym. Zdominowany przez pełną temperamentu żonę (Andżelika Piechowiak) nie dopuszcza nawet myśli o jej zdradach.
Grażyna Wolszczak, symbol urody i wdzięku, tu wciela się w nieobytą szarą myszkę. Obsadę uzupełnia Rafał Królikowski korzystający z życia na wszelkie sposoby, pozostawiając żonie (Anna Oberc) wychowanie syna, który go wyłącznie irytuje. I jeszcze mistrz księgowości, Piotr Cyrwus, mający wraz z żoną zapewnić alibi niewiernym małżonkom, co niekoniecznie mu się udaje.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...