Życie świętych to gotowe scenariusze filmowe. „Od kapłana szatana do Apostoła Różańca” – tak nieprawdopodobnie brzmi tytuł biografii bł. Bartola Longo, Bożego szaleńca, który w Pompejach wzniósł różańcowe sanktuarium.
To postać wciąż mało znana w Polsce. A przecież to dzięki jego inicjatywie w 1883 roku papież Leon XIII ustanowił październik miesiącem modlitwy różańcowej. Bartolo Longo – zdolny adwokat, przez 1,5 roku czynny satanista, a po nawróceniu wielki społecznik i miłośnik Różańca, został beatyfikowany przez Jana Pawła II 26 października 1980 roku. Papież nazwał go wtedy „wzorem dla współczesnych świeckich katolików”.
Jego życie wiąże się z Pompejami. Longo, nazywany Bratem Różańcem, zamienił wiejski, zaniedbany kościółek w jedno z najbardziej znanych na świecie sanktuariów Matki Bożej Różańcowej. Wokół tej świątyni, stojącej nieopodal słynnych wykopalisk, powstało miasto – Nowe Pompeje.
Uwiedziony przez szatana
Połowa XIX wieku była czasem burzliwych przemian na Półwyspie Apenińskim. Proces zjednoczenia Włoch i włączenia do niego Państwa Kościelnego wiązał się z falą wystąpień antypapieskich i antykościelnych. Młodość Bartola Longo przypadła na ten właśnie trudny czas.
Urodził się 10 lutego 1841 roku w pobożnej rodzinie katolickiej, w miasteczku Latiano na południu Włoch. W wieku 5 lat został wysłany przez rodziców do pijarskiej szkoły w mieście Francavilla Fontana. Zaczął studiować prawo na Uniwersytecie Lecce. Po likwidacji tej uczelni kończył studia w Neapolu. Gorący rytm salonowego życia tego miasta wciągnął studenta z prowincji. Na uniwersytecie rozwijały się burzliwie wolnomyślicielskie idee. Antykościelne lektury polecane przez profesorów zrobiły swoje. Wiara Bartola uległa załamaniu.
Wielu studentów, a nawet wykładowców, parało się wtedy praktykami okultystycznymi i spirytystycznymi. Longo też zaczął je uprawiać. Czynił tak szybkie „postępy”, że wkrótce stał się kapłanem satanistycznej sekty. Trwał w tym szatańskim opętaniu półtora roku.
Organizował seanse spirytystyczne, brał udział w antypapieskich wystąpieniach inicjowanych przez wolnomularstwo. Życie na przekór Bogu doprowadziło go do depresji i paranoi. Zaczął zdradzać objawy demonicznego opętania, zmierzał prostą drogą do katastrofy.
Uratowali go przyjaciele. Jednym z nich był Vincenco Pepe, nauczyciel, przyjaciel z rodzinnych stron, gorliwy katolik. Zdesperowany Longo zwierzył mu się pewnego dnia ze swojego opłakanego stanu. Profesor stanowczo wezwał biedaka „Wróć do Jezusa! Wróć do Boga!” i zaprowadził zagubionego studenta do dominikanina Alberta Radentego.
Bartolo odważył się wyspowiadać, ale nie od razu uzyskał rozgrzeszenie. Doświadczony dominikanin spowiadał go prawie miesiąc. Wreszcie w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa w 1865 roku Bartolo Longo otrzymał rozgrzeszenie – narodził się na nowo. Parę lat później ten sam dominikanin przyjął go do III zakonu dominikańskiego, w którym Longo przybrał imię Brat Różaniec.
Kto propaguje Różaniec, będzie zbawiony
Po nawróceniu Longo długo szukał swojej dalszej drogi. Uzyskał doktorat z prawa, początkowo chciał się ożenić. Potem myślał o powołaniu kapłańskim lub zakonnym. Jego duchowi przewodnicy podpowiadali, że Bóg chce od niego wielkich rzeczy. On jednak nie wiedział, czego konkretnie.
Pomagał biednym i chorym w Neapolu. W domu Cateriny Volpicelli, założycielki Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca i przyszłej świętej, poznał swoją towarzyszkę życia i małżonkę, owdowiałą matkę pięciorga dzieci, hrabinę Mariannę de Fusco.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...