Spór w sprawie wykorzystywania wizerunku Krzysztofa Klenczona, jednego z liderów Czerwonych Gitar, nazywanego polskim Johnem Lennonem trwa. Jakie są kulisy tego konfliktu?
Do Fundacji "Sopockie Korzenie" niedawno trafiło pismo od prawników reprezentujących Alicję "Bibi" Klenczon-Coronę, wdowę po Krzysztofie Klenczonie. Fundacji zarzucono "deptanie pamięci muzyka oraz kupczenie jego twórczością". Zszokowany zarzutami jest Wojciech Korzeniewski, prezes fundacji. "Sopockie Korzenie" powstały 5 lat temu, by chronić od zapomnienia dziedzictwo polskiego rock'n'rolla. Fundacja doprowadziła m.in. do nazwania jednej z sopockich ulic imieniem Krzysztofa Klenczona, organizowała wernisaże fotografii, spotkania z fanami oraz koncerty poświęcone twórczości legendy Czerwonych Gitar. - O swoich działaniach zawsze informowaliśmy najbliższą rodzinę Krzysztofa. Współpracowaliśmy też z żoną artysty, Alicją "Bibi" Klenczon-Coroną. Mamy do niej wielki szacunek i zawsze traktowaliśmy ją jak królową rock'n'rolla, którą niewątpliwe jest. Ona z kolei chętnie wspierała wszystkie nasze inicjatywy - dodaje Korzeniewski.
Alicja Klenczon-Corona za pośrednictwem adwokata wezwała "Sopockie Korzenie" do "bezzwłocznego zaprzestania naruszania twórczości i wizerunku Krzysztofa Klenczona". W odpowiedzi fundacja wydała oświadczenie, w którym podkreślała, że nigdy nie prowadziła jakichkolwiek działań uderzających w legendę polskiego bigbitu, ani w jego pamięć. Sytuację rozjaśnił facebookowy wpis żony muzyka, w którym zaznaczyła, że nie umniejsza zasług fundacji na polu promowania twórczości męża do 2011 roku, czyli do momentu zawiązania współpracy "Sopockich Korzeni" z Heleną Giersz.
Helena Giersz nakręciła m.in. dokument poświęcony polskiemu Lennonowi pt. "10 w skali Beauforta", a także współfinansowała wydanie książki Franciszka Walickiego nazywanego ojcem chrzestnym polskiego rock`n`rolla. Jest także w zarządzie Fundacji im. Seweryna Krajewskiego. Od pewnego czasu gromadzi fotografie i pamiątki po polskich bigbitowcach (m.in. Klenczonie) i nabywa prawa do ich rozpowszechniania. Jednocześnie, zdaniem Alicji Klenczon-Corony, uniemożliwia fanom i stowarzyszeniom od lat zajmującym się promowaniem artystycznego dorobku jej męża, korzystanie z tych materiałów.
Rok temu ukazał się album "Klenczon legenda". Okładka płyty, przedstawiająca twarz legendarnego muzyka nie jest zdjęciem ani grafiką komputerową. Została narysowana przez profesjonalnego artystę na podstawie opisów Alicji "Bibi" Klenczon, a także fotografii pochodzących z jej archiwum. - Po roku od wydania krążka otrzymaliśmy pismo od prawnika reprezentującego Helenę Giersz - opowiada Sylwia Barycka, producent wykonawcza. - Ku mojemu zdziwieniu przeczytałam, że wizerunek Klenczona z okładki jest przeróbką komputerową zdjęcia, do którego prawa posiada pani Giersz. To oczywiście nieprawda - podkreśla Barycka. Prawnicy Giersz domagali się przeprosin i zadośćuczynienia finansowego. Barycka mimo próśb nie otrzymała od nich dokumentów potwierdzających nabycie przez Helenę Giersz praw do zdjęć.
- Działalność Heleny Giersz jest destrukcyjna. Minęło ponad 30 lat od śmierci Krzysztofa i przez cały ten czas nigdy nikomu nie zakazywałam upamiętniać jego twórczości. Niestety, doczekałam czasów, kiedy pieniądz bierze górę nad ideałami - podkreśla Alicja Klenczon-Corona.
W czyste intencje Heleny Giersz wierzy W. Korzeniewski. - Ona robi to dla idei. Poprzez swoje filmy i publikacje upamiętnia człowieka, którego płytę trzymała w ręku, wyjeżdżając z Polski do USA wiele lat temu. Helena Giersz na tym nie zarabia, raczej dokłada do interesu. Aktualnie przygotowuje album poświęcony "Czerwonym Gitarom". Takiej publikacji nie powstydziliby się nawet Beatlesi czy Rolling Stonesi - twierdzi.
Więcej o sporze w Gościu Gdańskim na 10 listopada 2013 i w tekście "Ten spór nie służy legendzie".
Od autora: Próbowałem kontaktować się z panią Heleną Giersz poprzez Wojciecha Korzeniewskiego, prezesa Fundacji "Sopockie Korzenie". W odpowiedzi otrzymałem e-mail od pana Wojciecha: "Pani Helena nie chce w ogóle na ten temat z nikim rozmawiać, ani niczego komentować. Myślę, że najlepszym komentarzem będzie wydany przez nią album-książka o Czerwonych Gitarach jako jej prezent pod choinkę dla wszystkich fanów przebojów Seweryna Krajewskiego i Krzysztofa Klenczona. To będzie naprawdę wydanie godne największych gwiazd światowego rocka".
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.