Betlejem osadzone w realiach regionu. Ogromne, pełne zaskakujących elementów. Powstają dzięki zaangażowaniu i pomysłowości parafian. Prezentujemy mniej znane stajenki archidiecezji.
W Chorzowie-Batorym co roku powstaje prawdziwe Hajduckie Betlejem (Hajduki Wielkie to dawna nazwa Chorzowa Batorego). Stajenka jest tak rozłożysta, że zajmuje całe prezbiterium. Celebrans i służba ołtarza podczas Mszy św. dosłownie poruszają się pomiędzy figurami. W tym roku prace zaczęliśmy bardzo wcześnie, bo już 2 listopada. Przeprowadziliśmy – jak to nazwaliśmy – „spis powszechny”, czyli inwentaryzację figur – relacjonuje Janusz Kotyś, główny budowniczy stajenki.
Część elementów pochodzi z lat 30. ub. wieku. Były darem bł. ks. Józefa Czempiela z parafii-matki, czyli Wniebowzięcia Matki Boskiej. Dodatkowe zostały kupione 12 lat temu. – Policzyliśmy je. Dużych figur jest dokładnie 120. Praca w listopadzie upłynęła nam również na naprawianiu ubytków. Wiadomo, że przez te wszystkie lata niektóre elementy uległy zniszczeniu. Coś się uszczerbiło, odpadły uszy albo nosy – tłumaczy J. Kotyś.
W stajence są ruchome zwierzęta – pies, wiewiórka, baranki. Jedzie pociąg, płynie rzeka, płoną ogniska pasterzy. Ciekawostką jest również obecność czwartego króla, który – według legendy – spóźnił się na spotkanie. Jego karawana znajduje się w oddali, „zagubiona” pomiędzy ławkami. Stajenkę buduje ok. 10–15 osób. – Prace w kościele, ustawianie wszystkiego, zwykle zaczynają się w pierwszych dniach Adwentu – mówi budowniczy. – Proboszcz dzieli się z nami sugestiami. Czasem koryguje nasze błędy, jeżeli widzi, że coś np. nie będzie pasowało do liturgii.
J. Kotyś przyznaje, że zaangażowanie w budowę stajenki daje mnóstwo satysfakcji. Mimo że czasem dochodzi do niezbyt przyjemnych sytuacji – w ubiegłym roku ktoś stłukł Dzieciątko, więc teraz jest nowe. – Najbardziej cieszy widok odwiedzających naszą stajenkę rodzin. Radość dzieci, które odkrywają kolejne elementy, nadaje sens naszemu wysiłkowi – zapewnia.
ALEKSANDRA PIETRYGA /GN Dokładne oglądanie wszystkich elementów ruchomej szopki w Rudzie Śląskiej-Bykowinie może zająć nawet godzinę Niezwykłą szopkę można też obejrzeć w kościele św. Barbary w Rudzie Śląskiej-Bykowinie. Ogromne, panoramiczne tło i dziesiątki precyzyjnie wykonanych elementów. Stajenka z nowo narodzonym Jezusem graniczy ze śląską izbą, wyraźnie przygotowaną na wigilię.
Sąsiadka Świętej Rodziny, młoda kobieta w zaawansowanej ciąży, stoi pośrodku izby, jakby kogoś wyczekiwała. Może czeka na męża górnika, którego figura naturalnej wielkości stoi opodal, przy imitacji kopalnianego chodnika. Są nawet wagonik, górnicza lampka i drewniane stropy.
Autorem bykowińskiej szopki jest Jan Noparlik, emerytowany górnik kopalni „Nowy Wirek”. Z roku na rok budowla jest powiększana, dodawane są też nowe elementy. Przez cały dzień przed szopką maszerują tłumy przedszkolaków, rodziców z potomkami w wózkach, emerytów z całej Rudy Śląskiej i okolicy. Ci ostatni zachwycają się najczęściej dokładnie odtworzonymi makietami familoków z osiedla Kaufhaus w Nowym Bytomiu czy szybów „Maciej” i „Nowy Wirek” zlikwidowanej kopalni „Nowy Wirek”.
Dzieciom podobają się żywe zwierzęta – ptaszki w klatkach, ryby w stawie, drewniany młyn wodny, przez który przepływa prawdziwa woda, ruchome skrzydła wiatraka, lalki w strojach ludowych. Jest nawet cała górnicza orkiestra dęta w galowych mundurach.
Całość, która gra, świeci, rusza się, ładnie wygląda i wzbudza powszechny entuzjazm, otacza tło wykonane ze zdjęć autorstwa Leszka Chroboka. Fotografie ukazują panoramę południowych dzielnic Rudy Śląskiej z kopalniami, Hutą Pokój”i osiedlami mieszkaniowymi. Ponad nimi widać charakterystyczny krajobraz Ziemi Świętej. Te dwa pejzaże – śląski i betlejemski – naturalnie się przenikają. Jezus rodzi się w naszej aktualnej sytuacji życiowej.
Więcej zdjęć z Batorego i Bykowiny można zobaczyć na stronie: katowice.gosc.pl.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.