Do świeżego grobu Wojciecha Kilara mam z mojego mieszkania jakieś 100 metrów w linii prostej. Nieraz zdarzało mi się w jego pobliżu odmawiać Różaniec (a i do rozmyślań o wszystkim jest cmentarz miejscem nieocenionym, wprowadzając właściwą – wszystkiemu – perspektywę). W tej okolicy można było Kilara spotkać łatwo i często: przychodził do swojej Basi, kiedy tylko mógł; z kwiatami, zniczem i różańcem.
Cóż to było takiego w Tobie, że wszyscy Cię wspominają ściszonym o pół tonu głosem, jak wtedy, kiedy się opowiada o spotkaniu z kimś/czymś tajemniczo dobrym, wielkim i nie do końca pojętym? – myślałem wczoraj nad jego grobem. Przed chwilą czytałem tekst Kazimierza Kutza (GW, 10 stycznia 2014 r.), utrzymany w tonie rzadkim dla jego felietonistyki, Kutza, który (a jakże, nie byłby sobą, gdyby nie wspomniał jakiegoś wspólnego skwarnego południa w Katowicach-Koszutce w latach 50., po którym, jak wyznaje, „nie mogłem ustać na nogach”) pisze, że „Wojtek kochał Górny Śląsk i mówił o tej miłości z otwartością i czułością, na którą mnie nie byłoby stać”, „jest skarbem naszej ziemi” oraz „dzień, w którym go spotkałem, był błogosławiony” (!). Czego właściwie dotyczy Twoja dla nas lekcja?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.