Posłowie wzięli na celownik transport konny turystów na najpopularniejszym szlaku w Tatrach. Idą za głosem ludu. Wbrew opinii specjalistów, którzy bronią transportu konnego.
Mijający sezon turystyczny w Tatrach upływa pod znakiem protestów ekologów przeciw transportowi konnemu turystów na drodze do Morskiego Oka. Po tym, jak w sierpniu padł jeden z koni, obrońcy zwierząt, a także liczni turyści, zorganizowali protest na Facebooku, pod którym podpisało się ponad 80 tys. internautów. Ich zdaniem konie są przeciążone, wożą zbyt wielu ludzi i tego rodzaju transport turystów powinien zostać zakazany.
Odmienne stanowisko prezentuje Główny Lekarz Weterynarii. W opublikowanym w sierpniu tego roku oświadczeniu podkreśla, że używanie koni na drodze do Morskiego Oka w celu przewożenia turystów nie łamie prawa.
– Użytkowanie koni pociągowych do przewozu osób nie jest działaniem niezgodnym z przepisami o ochronie zwierząt. Nie ma więc podstaw do wydania zakazu prowadzenia takiej działalności (...). Ponadto gospodarz terenu, Tatrzański Park Narodowy, w trosce o dobrostan koni wprowadził regulamin przewozów, który nakłada na fiakrów konkretne obowiązki – czytamy w oświadczeniu.
Fiakrzy są systematycznie kontrolowani pod kątem przestrzegania regulaminu ws. bezpieczeństwa zwierząt przez funkcjonariuszy Służby i Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Pomimo tych restrykcji zajmujący się przewozem konnym turystów górale trafili na celownik posłów z Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Złożony głównie z posłów PO zespół przygotował dwa pisma: jedno do Ministerstwa Finansów, drugie do Ministerstwa Środowiska – informuje dzisiejsza "Rzeczpospolita".
W pierwszym żądają objęcia fiakrów obowiązkiem korzystania z kas fiskalnych. Dziś obroty woźniców nie są w żaden sposób monitorowane, w związku z czym Skarb Państwa traci ogromne pieniądze. Za przejazd jednej osoby górale pobierają 50 zł. Na wozie jednorazowo jedzie maksymalnie 12 osób. Fiakrzy pracują w trzech zmieniających się grupach po 20 wozów. Biorąc pod uwagę liczbę osób korzystających z tego transportu w pogodne weekendy czy dni wakacyjne, trzeba przyznać, że budżet rzeczywiście traci ogromne pieniądze.
Z kolejnym postulatem posłów już nie można tak łatwo się zgodzić. W piśmie skierowanym do resortu środowiska parlamentarzyści żądają natychmiastowego zaprzestania transportu konnego do Morskiego Oka. Zdaniem nadawców listu, konie pracują w warunkach kilkukrotnego przeciążenia. Zespół chce, by wozy konne zostały zastąpione przez meleksy.
Jednak postulaty posłów trącą tanim populizmem, niesionym falą popularności tematu tatrzańskich koni. Dlaczego? Po pierwsze testy meleksów na drodze z Palenicy nad Morskie Oko wypadły – delikatnie mówiąc – niezadowalająco. Latem, w ciepłe dni, gdy baterie wytrzymują dłużej, pojazd jest w stanie wykonać 3 kursy. To niewiele. Następnie akumulatory muszą być wymienione, a jest to procedura czasochłonna.
Teraz meleksy czekają testy jesienią i zimą, kiedy – ze względu na niższe temperatury – baterie wyładowują się znacznie szybciej. Czy maszyny mają realną szansę zastąpić wozy konne?
– Traktujemy to rozwiązanie jako ostateczność – powiedział redakcji gosc.pl Łukasz Janczy z Tatrzańskiego Parku Narodowego. Obecnie TPN pracuje nad innym rozwiązaniem. Przy współpracy z hipologami opracowuje prototyp elektrowozu – pojazdu ciągniętego przez konie, który dzięki rozwiązaniom z zakresu automatyki będzie "rozpoznawać", kiedy konie są przeciążone i wspomagał ich pracę silnikiem elektrycznym.
Niestety, parlamentarzyści z Zespołu Przyjaciół Zwierząt nie zaprosili na spotkanie nikogo z przedstawicieli TPN, którego stanowisko w sprawie tatrzańskich koni jest szeroko znane. Na pytanie, dlaczego nie zaproszono TPN, przewodniczący parlamentarnego zespołu Paweł Suski (PO) odpowiedział nam, że nie zrobił tego, bo wolał zaprosić ministra środowiska, któremu podlegają parki narodowe. Ten z kolei mógł oddelegować kogoś z TPN. Odpowiedź Suskiego wydaje się jednak mocno niewystarczająca, gdyż pominięcie w zaproszeniach instytucji, która zajmuje się ochroną przyrody na drodze do Morskiego Oka i bezpośrednio odpowiada za kontrolę fiakrów i wydawanie im zezwoleń na działalność, jest albo rażącym zaniedbaniem, albo celowym zabiegiem mającym na celu wyeliminowanie niewygodnych głosów. Tym bardziej że zaproszono ekologów i obrońców zwierząt, a nawet przedstawicieli policji.
Zespół posłów nie uwzględnił również głosu eksperckiego – naukowców specjalizujących się w hipologii. Jak dowiedział się gosc.pl, do Ministerstwa Środowiska i kilku innych instytucji trafił w ostatnich dniach list podpisany przez 38 specjalistów, którzy – wbrew opinii ekologów i obrońców zwierząt – stają w obronie transportu konnego do Morskiego Oka. Hipolodzy powołują się m. in. na wyniki badań krwi tatrzańskich koni. Dlaczego posłowie nie uwzględnili tej opinii? Suski twierdzi, że zespół nie wiedział o istnieniu pisma.
Dlaczego parlamentarny zespół skrzętnie pomija zdania ekspertów? Być może potencjalne 80 tys. głosów obrońców koni jest cenniejsze niż zgodność z faktami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.