Zabawna recepta na pozbycie się lęków przydaje się zarówno dzieciom, jak i dorosłym.
Dawno nie widziałam publiczności tak rozbawionej, jak na ostatniej premierze w „Syrenie”. Równie dobrze bawili się aktorzy, i to w zupełnie nietypowych dla siebie rolach. Jakby forma, jaką zaproponował reżyser musicalu „Makabreski”, Jerzy Bielunas stanowiła szczególne wyzwanie.
Nie zawsze zdarza się spotkanie z czarnym, można nawet powiedzieć wisielczym humorem. Nie zawsze udaje się wyważyć proporcje między groteską a pastiszem, wykpić natrętną dydaktykę, a nade wszystko biegać w pumpach, podkolanówkach, z kokardą na głowie, słowem wcielić się w małą dziewczynkę lub niesfornego chłopczyka. No, ale jacy to aktorzy! Wystarczy wymienić czołówkę: Kingę Preis, Jolantę Fraszyńską, Hannę Śleszyńską, czy samego Jana Peszka!
Scenariusz tej zabawy oparty jest głównie na XIX-wiecznych tekstach lekarza i poety Henryka Hoffmana w polskim tłumaczeniu Wacława Szymanowskiego. Uzupełnia je wybór wierszy Stanisława Jachowicza, na których sama się wychowałam, i Władysława Bełzy ze znanym mottem: „Czytajcie dzieci /uczcie się /Jak to niegrzecznym bywa źle”.
Znacie? Znamy. No to posłuchajcie: „Gdyby kózka nie skakała, toby nóżki nie złamała”. A że spektakl prezentuje czarny humor, nóżki „kózki”, czyli tańczącej bez opamiętania Zosi, są w prawdziwym niebezpieczeństwie. Oj, lubimy się straszyć, lubimy. Powodzenie horrorów mówi samo za siebie. Dzieci boją się złego wilka, co zjadł babcię i straszy nocą na półce dziecięcego pokoju, więc trzeba te lęki neutralizować. A jak? Próbując obśmiać grozę.
Przerysowane okrucieństwo staje się nierzeczywiste. Bo jak się nie śmiać, że krawiec obciął Juleczkowi palec tylko dlatego, że wbrew zakazom mamy wciąż go ssał? Jak w to uwierzyć? Dzieci mają niezwykłe poczucie humoru, także tego abstrakcyjnego. Więc jesteśmy w domu: są to po prostu strrraszne żarty! Surrealistyczny klimat rodem z Witkacego, trochę z Rolanda Topora, a na pewno z angielskich limeryków nie czyni szkody, przeciwnie: uczy dystansu. Zwłaszcza gdy wachlarz swoich możliwości prezentuje sepleniąca Kinga Preis czy biegająca z siatką na motyle żywiołowa Jolanta Fraszyńska.
Jan Peszek, najczęściej występujący w roli mentora, tu wciela się w złośliwego bachora, który wybrzydza na smaczną zupkę, co się źle dla niego kończy. Świetne kostiumy Elżbiety Terlikowskiej, muzyka Mateusza Pospieszalskiego czy choreografia Macieja Florka tworzą dla tej zabawy z przymrużeniem oka znakomitą oprawę.
Fakt, że premiera w „Syrenie” miała miejsce 30 października, niektórzy przypisywali obchodom Halloween. Nie mam takiego wrażenia. Pewne jest, że każdy w tym przedstawieniu doszuka się czegoś innego. Wspólnym mianownikiem będzie jednak wysoki artystyczny poziom spektaklu i poczucie humoru wykonawców.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.