Ze spektaklu w reżyserii Artura Tyszkiewicza jasno wynika pytanie o przyczyny i konsekwencje degradacji sztuki.
Ostatnia premiera Ateneum, „Rzeźnia” Sławomira Mrożka w reżyserii Artura Tyszkiewicza odkrywa nowy, aktualny sens. Z czterdzieści lat wcześniej napisanego słuchowiska reżyser odczytał przesłanie stanowiące proroczą wizję upadku cywilizacji, a nade wszystko degradacji sztuki. Stworzył z tej swojej wizji klarowne i zaskakująco konsekwentne przedstawienie.
Zaczął od doborowej obsady. Magdalena Zawadzka jako toksyczna Matka, Piotr Fronczewski – dyrektor filharmonii i młodzi, którzy stają się ofiarami swoich niezrealizowanych pasji: Tomasz Schuchardt – neurotyczny Skrzypek, Emilia Komarnicka – Flecistka, a jednocześnie wcielenie sztucznego wdzięku Barbie, i Dariusz Wnuk w podwójnej roli Paganiniego i Rzeźnika.
Sławomir Mrożek konsekwentnie odrzucający eksperymenty formalne w sztuce, prowadzące do wynaturzenia i odarcia dzieła z fundamentalnych wartości, pokazał konsekwencję drogi, jaką podążają spragnieni aplauzu współcześni artyści. Gotowi sprzedać się za poklask i sławę, skłonni do wywołania skandalu i profanacji tego, co święte i drogie. Publiczność zaś, nie chcąc narazić się na miano ciemnogrodu, bije brawo, bezmyślnie przyjmując nowoczesne kryteria.
Odrzuciliśmy więc kategorię piękna i humanizmu, kiedy trzeba, zabijamy na scenie zwierzęta i tarzamy się w estetycznym (czytaj: odrażającym) błotku. A wszystko to pod przykrywką artystycznego eksperymentu. Bo jak inaczej odczytać metaforę „koncertu na dwa woły, obuch, nóż i orkiestrę”, jeśli nie jako obraz zagłady kultury, gdzie zarówno na scenie, jak i na widowni zasiadają jednostki, które ideały moralne i estetyczne zamieniły na ekscytację brzydotą i okrucieństwem?
Czy rzeczywiście zamieniamy się w dyszące pragnieniem krwi zwierzęta? Czy ktoś nam jedynie próbuje to wmówić?
Myślę, że zwierzęta zachowały w istocie więcej ludzkich uczuć niż ów wynaturzony pan stworzenia. Wokół nas jednak zaczyna panować praktycyzm, któremu wszyscy musimy się podporządkować. Ale czy naprawdę musimy?
Odbiór sztuki Mrożka dowodzi, że jesteśmy skłonni do głębszej refleksji i do odrzucenia tego, co zagraża naszej cywilizacji. Szok i prowokacja może przecież spowodować katharsis i doprowadzić do odrodzenia. Wprawdzie Paganini Mrożka twierdzi, że „muzyka może być, a może jej nie być”, ale „rzeźnia być musi”. Pod warunkiem wszakże, że degradacja kultury zabije w pełni wrażliwość człowieka. A przecież nie samym chlebem człowiek żyje.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...