Tak mówią tylko tutaj. I jak potrafią cieszyć się z tego!
Gabriela Lenartowicz, posłanka ziemi raciborskiej, wspomina opowieści z dzieciństwa o strasznej klekánicy, o tym, jak po morawsku przed Mszą śpiewano godzinki, a przy zmarłym odmawiano modlitwy. Deklaruje pomoc w wydaniu morawskiego modlitewnika. Dr Lach dodaje, że w Borucinie do dziś przed Mszą odmawia się dziesiątkę różańca po morawsku.
Brygida Abrahamczyk, radna powiatu raciborskiego: – Cieszę się, że mogłam słuchać naszych ołm, że nasze dzieci to podejmują i jeszcze się przy tym bawią.
Burmistrz Krzanowic Andrzej Strzedulla wspiera starania krzanowickiej szkoły w pielęgnowaniu morawszczyzny. – Nigdzie indziej tak nie mówią jak tu! – cieszy się Julita Ćwikła, etnograf z Muzeum w Raciborzu i przewodnicząca jury. Słowem – jest tu dobry klimat dla morawskich korzeni, tradycji i mowy. A to nie tylko Krzanowice. W konkursie brały udział również inne szkoły: z Czech (z Hat’i i Chuchelnej) i Polski (z Bolesławia, Bieńkowic, Borucina i Pietrowic Wielkich).
– Gdybyśmy nie kultywowali gwary w szkole, to byłaby ona napiętnowana i traktowana jako coś gorszego – podkreśla Kornelia Lach. Dziękować więc ludziom – słowa uznania dla wszystkich nauczycieli przygotowujących dzieci, w tym organizatorki konkursu Marceli Szymańskiej – i Bogu (Bohu?), że nie dają umrzeć rodzimej mowie. W niej pięknie i prosto brzmią słowa powitania najdostojniejszych nawet gości, a do świętych mówi się trochę inaczej.
– Tak my, krzynowske omy, wszyckim, a niejwiec Wam – Panie Arcybiskupie, dziekujimy, a winszujimy Wam Swate Boske Pożehnani, moc zdrawia a uciechy. Swaty Wacławie, Wy nas posłuchejcie, a proście samego Pam Bóczka o pożehnani dla nas. Opatrujcie nas, a wszyckich tych, co przydu po nas – witały dziewczęta z „Krzanowickich Om” abp. A. Nossola na niedawnej uroczystości z okazji 100-lecia kościoła św. Wacława.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.