„Wielokuchnia” Agaty Puścikowskiej to barwna, pełna dowcipu opowieść. O gotowaniu, ale i życiu. Książka antykucharska, ale i najlepsza książka o kuchni, jaką wertowałam.
Tę książkę otwarłam w chwili najgorszej. Miałam przed sobą górę zadań nie do pogodzenia: trzy teksty w trzy dni – przy przeoranych przez płacz dziecka nocach, szkole i zadaniach domowych starszych dzieci – a za kilka godzin w progu mojego zabałaganionego domu mieli stanąć goście w ilości sztuk sześć. Plus nasza piątka. Oznaczało to: śniadanie, obiad i kolację na 11 osób przez cały weekend. Z pustej lodówki, bez zapasu czasu i wytchnienia. To się nie da! – chciałam wyć. Aż przeczytałam w książce „kulinarnej” Agaty…
„Memento. To, co się wydaje łatwe albo trudne, zazwyczaj jest łatwe lub trudne tylko w... naszych głowach. Sami swoimi lękami czy nastawieniem dajemy konkretnej czynności status trudnej lub nie do zrobienia. Jeśli podejdziemy do zadania spokojnie i pogodnie, zazwyczaj okazuje się, że jesteśmy w stanie zrobić niemal wszystko. Tak w kuchni, jak i... poza nią”. Nabrałam powietrza w płuca. No dobra, to po kolei... Najpierw nastawienie: jest fajnie, życie jest, będzie dużo gości. Przecież to lubię. Potem otwarłam na chybił trafił tę samą książkę. W końcu kucharska – jest jak znalazł przed spontanicznym „najazdem”. Na stronie 130: „Pasta Agaty wymyślona na Euro”: makaron tagliatelle, cukinia, cebulka, łosoś, cytryna, groszek, oliwa i parmezan. Łatwe i smaczne. I szybkie. Pójdzie na stół.
Będzie też kawa à la Puścikowska. Z malinami ze str. 103. Coś nowego, goście będą zachwyceni. A na następny dzień ryż z chińszczyzną i kurczakiem – wskazówki na str. 67.
Agata pisze: „To, co nas blokuje przed przyjmowaniem w domu innych ludzi, to stres”. A jaki? Że bałagan (a przecież dom to nie muzeum!), że nie ma co podać na stół (to już mam rozwiązane). Ja jeszcze mam problem taki: jak na najazd zareaguje najmłodsza pociecha i czy nie narobi słusznego larma. I czy się wyrobię przez to wszystko z robotą (czytaj: pisaniem tekstów).
Wielokuchnia. Przepisy na rodzinne gotowanie Agaty Puścikowskiej to barwna, pełna dowcipu opowieść. O gotowaniu, ale i o życiu. To książka antykucharska, ale i najlepsza książka o kuchni, jaką wertowałam. Właśnie tu tkwi sedno, bo publikacji się nie wertuje jak tradycyjnych cegieł z przepisami, ją się czyta. Jest tu żywy dom, emocje, dzieci niejadki odrabiające zadania w kuchni (ups, a ja myślałam, że zbrodnię popełniam), teściowa, potłuczone talerze i tysiąc innych katastrof, jak rozbite akwarium na godzinę przed przyjściem gości na sylwestra (w wodzie utonęły zakąski!). Kuchenne opowieści Agaty działają jak terapia. Dzięki nim dostałam zastrzyk przed weekendem: „Głowa do góry i do dzieła!”.
*
Agata Puścikowska WIELOKUCHNIA. Wydawnictwo Esprit, 2015 r.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.