„Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego nie jest biografią malarza Zdzisława Beksińskiego, ale kameralną sagą jego rodziny.
Opowieść rozpoczyna się w 1977 roku, kiedy Beksińscy przenieśli się z rodzinnego Sanoka do Warszawy. W stolicy otrzymali właśnie czteropokojowe mieszkanie na Służewie nad Dolinką, gdzie w latach 70. ub. wieku powstawało osiedle z wielkiej płyty. Mieszkanie na tym osiedlu było niedościgłym marzeniem każdej rodziny. Domy już stoją, ale w pierwszych scenach filmu oglądamy koszmarne, nieuporządkowane otoczenie bloków, w których zamieszkają Beksińscy. Z kolei ich syn Tomasz wprowadził się do własnego mieszkania, niedaleko, bo w sąsiednim bloku. Rodzina Beksińskich nie jest zwykłą rodziną, ale rzadkim już przykładem mieszkającej razem rodziny wielopokoleniowej. Z Zosią i Zdzisławem do lokalu wprowadziły się także ich matki. To właśnie w tym dużym jak na tamte czasy mieszkaniu, na przestrzeni prawie 30 lat rozgrywa się historia, a właściwie dramat Beksińskich. Kamera rzadko wychodzi poza mieszkanie bohaterów. Czasem mamy wrażenie, że oglądamy swoiste, rozciągnięte na prawie 30 lat reality show, bo reżyserowi udało się osiągnąć niespotykany w polskim filmie realizm wypowiedzi wiarygodny w każdym momencie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.