Kontrowersyjna, zbuntowana, radykalnie antyislamska… - ci, którzy właśnie w ten sposób postrzegali Orianę Fallaci, teraz będą zaskoczeni.
A to z tego względu, że w wydanej u nas właśnie książce „Podróż po Ameryce”, Fallaci pokazuje zupełnie inne oblicze. To przede wszystkim humorystka, która krytycznym (a może raczej należałby napisać: zdumionym) okiem, spogląda na Stany Zjednoczone oraz mieszkańców tego kraju.
Wydana nakładem Świata Książki publikacja zbiera jej teksty z lat ’60 ubiegłego stulecia, kiedy to autorka „Wściekłości i dumy” pełniła rolę amerykańskiej korespondentki włoskiego magazynu „L’Europeo”.
Większość tych artykułów (m.in. krótkich wywiadów, reportaży i listów), to teksty niebywale dowcipne, dowodzące nieprzeciętnej inteligencji i lekkości pióra Fallaci. Czytając je, ma się wrażenie, że to nie twórczość dziennikarki, a scenarzystki piszącej dla Billy’ego Wildera.
Te same czasy i to samo, zgryźliwe poczucie humoru, co w „Słomianym wdowcu”, czy „Garsonierze” – komediowych arcydziełach urodzonego w Suchej Beskidzkiej sześciokrotnego laureata Oscara. Tyle, że u Fallci dochodzi nam jeszcze specyficzny, włoski temperament. Więc emocje, rytm, „tempo” tych tekstów są jeszcze bardziej szaleńcze niż w kinie, a anegdota goni anegdotę (np. Nowy Jork zdaje się być miastem, które ciągle się pali, bo non-stop słychać tam wycie syren strażackich samochodów, wyjeżdżających na akcję).
Ale w „Podróży po Ameryce” znajdziemy także refleksje pisane bardziej na poważnie. Poruszony zostanie problem rasizmu, czy różnic mentalnościowych między białymi i czerwonoskórymi mieszkańcami USA. Bardzo ciekawie wypowiada się na ten temat Shirley MacLaine – aktorka (grywająca przecież także u Wildera), ale przede wszystkim przyjaciółka Oriany Fallaci i jedna z głównych bohaterek tej książki.
Otóż nie potrafi ona pojąć bierności Indian, zadowalających się życiem z odszkodowań wypłacanych im przez amerykański rząd, za zagarnięcie ich ziemi. Dla niej Amerykanie to ludzie przedsiębiorczy, energiczni, pełni życia, nie mogący usiedzieć na miejscu. Indianie „pozostając zamknięci w rezerwatach, w Wielkim Kanionie, zdradzają pewne marzenie: American Dream. Amerykańskie marzenie. American Dream polegało na tym, by wyruszyć, iść do przodu, zmieszać się z innymi, zmieniać, walczyć” - stwierdzała MacLaine, zaś w innym miejscy nie pozostawiała Fallaci żadnych złudzeń, mówiąc: „Im bardziej poznajesz Amerykę, tym mniej wyraźnie ją widzisz. Nigdy nie uda ci się zrozumieć do końca Ameryki, nawet mnie się to nie udaje, a przecież tu się urodziłam i mieszkam”.
Fallaci jednak nie złożyła broni. Pisała kolejne teksty, w których porównywała amerykańską i europejską kulturę, styl życia, fascynacje i obsesje ludzi żyjących po dwóch stronach Atlantyku.
Czyta się to świetnie. Kapitalna lektura!
*
Fragment książki można przeczytać tutaj
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.