Górny Śląsk to jedyne miejsce na świecie, gdzie prezenty w Wigilię przynosi powszechnie Dzieciątko, a nie aniołek, Mikołaj, Dziadek Mróz albo mikołajokrasnoludek. Skąd to się u nas wzięło?
To temat na książkę... No i właśnie taka powstała. Nazywa się „Śląskie Boże Narodzenie” i napisał ją Marek Szołtysek. Ten historyk i publicysta z Rybnika zachwyca się śląską tradycją i jej ciągłym zachowywaniem przez Ślązaków, ale też ostrzega. „Wierne trwanie przy tradycji nie jest łatwe, kiedy media pełne są warszawskich, amerykańskich i globalnych wzorców świętowania, które do śląskiego świętowania pasują jak wół do karety” – pisze.
W centrum nie choinka
I apeluje: „Dejcie pozor Ślązoki! Uwaga wszyscy na Śląsku! Proszę pilnować i strzec tradycji jak oka w głowie! Proszę z jednej strony trwać przy regionalnych tradycjach pomimo światowego bałaganu, jaki powstaje na okoliczność świąt, a z drugiej – nie zapominać, że te śląskie tradycje są dlatego tak cenne, ponieważ wyrażają istotę tego świętowania, czyli nowo narodzone Dzieciątko Jezus. I Ono ma być w centrum uwagi, a nie choinka, jakiś aniołek, mikołajokrasnoludek albo osioł”.
Marek Szołtysek opisuje też inne regiony w Europie, gdzie w Wigilię prezentami obdarowywało ludzi samo Dzieciątko, nazywane tu i ówdzie „Ježišek”, „Dět’átko” albo „Christkind”. Problem w tym, że te tradycje albo już w tamtych regionach wygasły, albo trwają w formie szczątkowej. Przegrywają ze wzorcami globalnymi. Swoją drogą to ciekawe, że wiara w Boga, który przed dwoma tysiącami lat przyszedł na świat jako człowiek, też przestaje być w tamtych regionach powszechna. A bez tego świętowanie Bożego Narodzenia nie ma żadnego sensu, staje się pustym rytuałem.
Dzieciątko Jadwigi
Historyk opisał też jedno z objawień świętej Jadwigi Śląskiej, do którego miało dojść, gdy w czasie przygotowań do świąt Bożego Narodzenia modliła się przed glinianą figurką Dzieciątka Jezus. Według tradycji Dzieciątko miało wtedy zapłakać i przemówić do świętej. Okazuje się, że ta figurka wciąż jest przechowywana w Trzebnicy. Opiekują się nią siostry boromeuszki. Mało kto w ogóle o tym słyszał. Czy to możliwe, żeby to była ta figurka z XIII wieku, z czasów Jadwigi? Marek Szołtysek uważa, że jak najbardziej. Zwraca uwagę, że w XVII wieku siostry cysterki zamówiły dla tego Dzieciątka małą kołyskę ze złota i srebra u sławnego wrocławskiego złotnika. Same kunsztownie wyhaftowały dla Niego posłanie. W tej drogocennej kołysce, pod haftowaną pościelą, leży dzisiaj maleńka figurka z... gliny. Gdyby miała to być zaledwie kopia, siostry zamówiłyby pewnie jakieś drogie dzieło sztuki.
Są tu też świąteczne śląskie przepisy. Są zdjęcia śląskich „betlyjek”. Autor uważa je za znacznie ciekawsze od szopek krakowskich, które może i bywają ładne, ale w sensie teologicznym „są wyrazem jakiegoś analfabetyzmu”. Wspomina swoje zdziwienie z dzieciństwa tym, że twórcy szopek krakowskich nie wiedzą o narodzinach Jezusa w ubogiej stajence, „a nie w takim zamku”.
„Chcę umocnić Ślązaków w przekonaniu, że ich kultura jest niezwykle ciekawa i być może bogatsza od tego, co się w Boże Narodzenie wyprawia w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu czy Krakowie” – podkreśla we wstępie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...