Oskar i pani Róża

Czy w ciągu dwunastu dni można poznać smak życia i odkryć jego najgłębszy sens? Dziesięcioletni Oskar nie wierzył, że to możliwe, aż do spotkania z tajemniczą panią Różą...

- Zastanów się, Oskarze. Który z nich wydaje ci się bliższy? Bóg, który nic nie czuje, czy Bóg, który cierpi?

- Ten, który cierpi, oczywiście. Ale gdybym był nim, gdybym był Bogiem, gdybym miał takie możliwości jak on, uniknąłbym cierpienia.

- Nikt nie może uniknąć cierpienia. Ani Bóg, ani ty. Ani twoi rodzice, ani ja.

- No, dobrze. Ale dlaczego cierpimy?

- Właśnie. Jest cierpienie i cierpienie. Popatrz uważnie na jego twarz. Przyjrzyj mu się. Widać po nim, że cierpi?

- Nie. To ciekawe. W ogóle po nim nie widać.

- Bo są dwa rodzaje bólu, Oskarku. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera.

- Nie rozumiem.

- Jeśli wbijają ci gwoździe w nadgarstki i stopy, nie masz innego wyjścia, musisz odczuwać ból. Znosisz go. Natomiast myśl o śmierci nie musi powodować bólu. Nie wiesz, czym jest. Wszystko zależy od ciebie.

- A znasz ludzi, którzy cieszą się na myśl o tym, że umrą?

- Owszem, znam. Na przykład moja matka. Na łożu śmierci łakomie się uśmiechała, niecierpliwiła się, spieszno jej było zobaczyć, co będzie potem.

Nie znajdowałem więcej argumentów. A ponieważ chciałem usłyszeć, co dalej, przez chwilę milczałem, zastanawiając się nad tym, co mi powiedziała.

- Jednak większość ludzi nie ma w sobie tej ciekawości. Czepiają się tego, co mają, jak wesz w uchu łysego. Weź na przykład taką Plum Pudding, moją irlandzką rywalkę, sto pięćdziesiąt kilo na czczo, w figach, przed wypiciem pierwszego guinessa. Zawsze mi powtarzała: „Przykro mi, ja nie umrę, nie zgadzam się, niczego nie podpisywałam”. Oszukiwała się. Nikt jej nie obiecywał, że życie będzie trwać wiecznie! Jednak z uporem w to wierzyła, buntowała się, nie dopuszczała do siebie myśli, że umrze, wściekała się, wpadła w depresję, schudła, odeszła z zawodu, ważyła już tylko trzydzieści pięć kilo, wyglądała jak patyczek i w końcu umarła. Widzisz, umarła jak wszyscy, ale myśl o tym, że umrze, zatruła jej życie.

- Głupia była ta Plum Pudding, ciociu.

- Jak but. Ale butów jest niezliczona ilość. Są bardzo rozpowszechnione.

Też kiwnąłem głową, bo w sumie się z nią zgadzałem.

- Ludzie boją się umierać, bo odczuwają lęk przed nieznanym. Ale właśnie, co to jest nie znane? Proponuję ci, Oskarze, żebyś się nie bał, żebyś był ufny. Spójrz na twarz Pana Boga na krzyżu: znosi cierpienie fizyczne, ale nie cierpi duchowo, bo ufa. I nawet gwoździe już mu tak nie doskwierają. Powtarza sobie: boli mnie, ale nie ma w tym nic złego. To są korzyści, które przynosi wiara. I to właśnie chciałam ci pokazać.

- O.K., ciociu Różo, jak będę miał pietra, zmuszę się, żeby wierzyć.

Pocałowała mnie. Ostatecznie dobrze czuliśmy się w tym pustym kościele z Tobą, Boże, który wyglądałeś tak spokojnie.

Po powrocie długo spałem. Coraz częściej chce mi się spać. Kiedy się obudziłem, powiedziałem do cioci Róży:

- Właściwie nie boję się nieznanego. Tylko trochę szkoda mi tracić to, co znam.

- Tak samo jest ze mną, Oskarze. Co byś powiedział na to, żebyśmy zaprosili Peggy Blue na herbatę?

Peggy Blue wypiła z nami herbatę, polubiły się z ciocią Różą i nieźle się uśmialiśmy, kiedy ciocia opowiedziała nam o swojej walce z Siostrami Siuśkami, trojaczkami, które udawały, że są jedną. Po każdej rundzie Siuśka, która zmęczyła przeciwniczkę, skacząc na nią ze wszystkich stron, schodziła z ringu, żeby rzekomo zrobić siusiu, i biegła do toalety, a wracała jej siostra, w pełnej formie, gotowa do dalszej walki. I tak dalej. Wszyscy myśleli, że jest tylko jedna Siuśka, i że taka z niej niezmordowana zawodniczka. Ciocia Róża odkryła, co jest grane, zamknęła obie zastępczynie w ubikacji, wyrzuciła klucz przez okno i pokonała tę, która została. Zapasy to niegłupi sport.

Potem ciocia Róża sobie poszła. Pielęgniarki pilnują Peggy Blue i mnie, jakbyśmy byli pociskami mogącymi w każdej chwili wybuchnąć. A przecież mam trzydzieści lat, do cholery! Peggy Blue przysięgła mi, że dziś wieczór to ona przyjdzie do mnie, jak tylko będzie mogła, a ja przysiągłem jej, że tym razem nie będę jej wkładał języka..

Bo fakt, że to nie sztuka mieć dzieci, ale trzeba jeszcze mieć czas, żeby je wychować.

(Fragmenty książki)

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości