Pytana w ankiecie o długoterminowy plan na swoje życie, Helena Kmieć odpowiedziała krótko: świętość.
Przed rokiem Polską wstrząsnęła wiadomość o młodej wolontariuszce misyjnej zamordowanej w Boliwii. Kilka dni później internauci masowo wklejali na swoich profilach film z poruszającej ewangelizacji na wrocławskim dworcu. Ta dziewczyna, która mocnym, słowiczym głosem intonuje: „Słuchaj, Izraelu”, rozpoczynając całą akcję, to właśnie ona – Helena Kmieć. Od razu widać, że jest coś niezwykłego w tej postaci – jakaś wewnętrzna siła, czystość, radość życia. „Dla mnie osobiście była najlepszą osobą, jaką w życiu znałem. Sposób, w jaki kochała, dotyczył wyższego poziomu, kochała inaczej niż większość ludzi. Nie miała w sobie egoizmu. To pozwalało jej ciągle być dla innych” – to akurat wyznanie Michała, chłopaka Helenki, ale podobnie mówią wszyscy, którzy ją znali. Właśnie ukazały się dwie książki poświęcone tej postaci. Pierwsza z nich, „Helena – misja możliwa”, to zbiór wywiadów, jakie z bliskimi wolontariuszki przeprowadzili Ewelina Gładysz i Przemysław Radzyński. Druga, zatytułowana „Helenka poszła do Nieba”, ma charakter bardziej patchworkowy – składają się na nią przede wszystkim świadectwa i wspomnienia, ale też m.in. archiwalna rozmowa z bohaterką czy homilia pogrzebowa wygłoszona przez ks. Franciszka Ślusarczyka, rektora sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Z obu książek wyłania się piękny obraz dziewczyny pełnej pasji. Zwyczajnej dziewczyny, która pytana w ankiecie o długoterminowy plan na swoje życie, odpowiada krótko: świętość.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.