Książki, koszulki, plakaty z Che znaleźć i kupić można wszędzie. Nawet w supermarketach. Nie brakuje muzeów i pomników poświęconych jego postaci. W tyle nie mogło pozostać kino.
Film to właściwie seria scen obrazujących kolejne etapy działalności oddziału Guevary, który z lekarza przemienia się w jednego z najważniejszych partyzanckich komendantów. Sceny z okresu walki z wojskami Batisty przeplatają się z utrzymanymi w dokumentalnym stylu scenami związanymi z pobytem Guevary w 1964 w Nowym Jorku, gdzie wygłosił przemówienie na walnym zgromadzeniu ONZ. Druga część filmu, „Guerilla”, opowiada o wyprawie Guevary do Boliwii, gdzie z grupą towarzyszy usiłował wzniecić rewolucję. Jego działania nie znalazły jednak poparcia wśród widocznie nieuświadomionych klasowo boliwijskich chłopów. On sam został zabity po poddaniu się żołnierzom boliwijskiej armii.
Będziemy rozstrzeliwać
Oglądanie filmu Soderbergha to zajęcie wyjątkowo nużące. Przedstawia on, podobnie jak „Dzienniki motocyklowe”, postać widniejącą na sztandarach wszelkiej maści lewicy w sposób wyjątkowo wybiórczy. Charakterystyczne, że twórcy tych filmów nie zajmują się dokonaniami Guevary na Kubie ani też owocami jego działalności. „Nie interesuje nas obecna sytuacja polityczna na Kubie. Jesteśmy filmowcami, którzy robią film o pewnym okresie czasu widzianym oczami Che” – mówiła producentka filmu. To też sposób na podejście do twórczości. Tyle że w ten sposób można usprawiedliwić nakręcenie każdej propagandowej agitki. Można też przecież robić film widziany oczami Stalina czy Mao. I robić widzom wodę z mózgu. I pominąć, jak w przypadku filmów o Guevarze, setki zamordowanych przez rewolucyjne trybunały przeciwników politycznych, którzy ośmielili się przeciwstawić zwycięskiej rewolucji.
A później? Ruina kubańskiej gospodarki, za co również ponosił odpowiedzialność, nędza i ucieczka z ojczyzny setek tysięcy Kubańczyków, którym udało się na łódkach dotrzeć do USA. Ilu z nich utonęło podczas przeprawy? A także nieudana wyprawa do Konga, gdzie usiłował wznieść sztandar rewolucji. To tylko niewielka część dokonań idola intelektualnej lewicy, którego z zapartym tchem słuchano w czasie sławnego wystąpienia w ONZ. „Co jest najważniejszą cechą rewolucjonisty?” – pyta dziennikarka Guevarę w czasie jego pobytu w Nowym Jorku. „Miłość” – odpowiada Che bez wahania. „Miłość?” – nie może uwierzyć zdumiona kobieta. „Tak – dopowiada obecny przy rozmowie dyplomata – miłość ludzkości, sprawiedliwości i prawdy”. Dziennikarkę zapewne zdumiała deklaracja rewolucjonisty, który w czasie niedawnego wystąpienia w ONZ wyjaśniał: „Egzekucje na Kubie? Tak, rozstrzeliwaliśmy, rozstrzeliwujemy i będziemy rozstrzeliwać, dopóki będzie to konieczne”. I jednocześnie piętnował skorumpowane dyktatury Ameryki Łacińskiej. Twórcy niektórych portretów stylizowali postać bohatera filmów na Jezusa Chrystusa. W filmie padają autentyczne słowa Guevary, że „Bez nienawiści w sobie nie da się pokonać brutalnego wroga”. To pamiętne stwierdzenie dalekie jest od przesłania „Kochaj nieprzyjaciół swoich” autorstwa innego radykalnego „Rewolucjonisty”. Z pewnością o wiele bardziej radykalnego i zarazem trudniejszego niż nauka nienawiści.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...