Książki, koszulki, plakaty z Che znaleźć i kupić można wszędzie. Nawet w supermarketach. Nie brakuje muzeów i pomników poświęconych jego postaci. W tyle nie mogło pozostać kino.
Można się zastanawiać, czy młodzi ludzie paradujący w koszulkach z podobizną Ernesto Guevary wiedzą, kim naprawdę był ich idol. Być może większą świadomość tego mieli zbroczeni krwią członkowie bandy Baader-Mainhoff czy sympatycy lewicowych ugrupowań z lat 60., walczący z establishmentem, amerykańskim imperializmem i wojną w Wietnamie.
Che na sztandarze
To wtedy na sztandarach, obok wujka Ho czy przewodniczącego Mao, nieodłącznie pojawiała się twarz argentyńskiego rewolucjonisty. Ho Chi Min i Mao żyli długo. Swoje idee udało się wcielić w życie, choć na szczęście nie do końca. Che zginął młodo. Ale w dużej mierze to właśnie ta śmierć wykreowała jego mit. Legendę o bezkompromisowym bojowniku o prawa uciśnionych w twórczy sposób rozwijały tabuny lewicowych intelektualistów. Wystarczy wejść do jakiejkolwiek księgarni w Europie, by natrafić na długą półkę z publikacjami poświęconymi Guevarze. Wśród zalewu hagiografii z trudem można znaleźć pozycję mniej politycznie poprawną. Ale można. Nie dziwi fakt, że barwną postacią Ernesta Guevary zainteresowali się filmowcy. Z pewnością zasługuje na film. Tyle że efekt tych zainteresowań jest zaskakująco jednostronny. Utrwala zrodzony kiedyś mit. Wydawałoby się, że po latach od wydarzeń, w jakich odegrał doniosłą rolę, film o Guevarze powinien przedstawić jakąś prawdę o tej postaci.
Che w kadrze
Niestety, dwa filmy poświęcone Che, które trafiły na nasze ekrany w ostatnich latach, stały się elementem kampanii promocji jego postaci. Potraktowały biografię Che wybiórczo. Che pojawiał się w filmie fabularnym już wcześniej, ale w „Dziennikach motocyklowych” i monumentalnym, wyświetlanym w dwóch częściach, filmie Stevena Soderbergha stał się postacią pierwszoplanową. Jeszcze wcześniej, bo w 1996 r., Che pojawił się w filmie „Evita”, nakręconym według musicalu Andrew Lloyd Webbera. W tej muzycznej opowieści biograficznej o Evie Peron, którą w filmie zagrała Madonna, Che pełnił rolę narratora, który wytykał bohaterce odstępstwa od pryncypiów peronistowskiej rewolucji.
Młodość buntownika
„Dzienniki motocyklowe” Waltera Sallesa z 2005 roku, oparte m.in. na wspomnieniach Guevary, sięgają do czasów młodości bohatera, który w 1952 roku wraz z przyjacielem przemierza Amerykę Południową. Ta podróż od Kordoby po Caracas sprawi, że młody człowiek z dobrze sytuowanego domu pozna zupełnie inny świat. Świat ludzi skazanych na ból, biedę, cierpienie i niesprawiedliwość. I jednocześnie rodzi się w nim pragnienie, by ten świat zmienić. Guevara trafia do kolonii trędowatych w peruwiańskiej dżungli, gdzie wygłasza płomienne przemówienie, przemywa rany chorym, przepływa rzekę, by pokazać, że jest po stronie pokrzywdzonych. Zaczyna wątpić w wartość postępu mierzonego sukcesem gospodarczym, który tak wielu ludzi pozostawia poza nawiasem społeczeństwa. „Dzienniki motocyklowe”, przedstawiając wyidealizowaną postać bohatera, przypominają w swoich intencjach propagandowe filmy radzieckie o młodości na przykład Lenina.
Wybrał rewolucję
Ponadczterogodzinny film Stvena Soderbergha – którego pierwsza część „Che. Rewolucja” trafiła już na nasze ekrany, a druga „Che. Guerilla” znajdzie się w kinach jesienią – rozpoczyna się dwa lata po wydarzeniach przedstawionych w „Dziennikach motocyklowych”. Guevara znalazł już swoją drogę życiową. Wybrał rewolucję. W Meksyku, gdzie trafił po ucieczce z Gwatemalii, spotkał Fidela Castro. Castro przygotowuje ekspedycję na Kubę, by obalić dyktaturę Batisty. Guevara dołącza do partyzantów i wraz z nimi płynie na wyspę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...