W Hollywood powstał o niej film, w którym w jej postać wcieliła się Cate Blanchett. Kim była Veronica Guerin?
Życie Veroniki Guerin było niezwykłe. Powiedzieć o niej, że była odważną dziennikarką, to brzmi z jednej strony trochę zbyt patetycznie, a z drugiej - śmiesznie mało. Zwłaszcza w świecie, w którym dziennikarze prześcigają się w pomysłach na pokazanie własnej niezłomnej odwagi.
Na czym polegała niezwykłość życia Veroniki Guerin? Gdybym miał odpowiedzieć w jej stylu, mogłoby to brzmieć mniej więcej tak: na wręcz kiczowatym zderzeniu fikcji z rzeczywistością. W lipcu 1995 roku Veronica spotkała się w kawiarni w centrum Dublina ze scenarzystą Michaelem Sheridanem, by rozpocząć pisanie scenariusza filmu o dziennikarce odkrywającej tajemnice świata bossów narkotykowych. Niecały rok później, dokładnie 26 czerwca 1996 roku, jej czerwony opel stanął na światłach skrzyżowania na północnych obrzeżach stolicy Irlandii. Veronica była w świetnym humorze. Właśnie wracała z sądu, rozprawa za notoryczne przekraczanie dozwolonej szybkości skończyła się tylko grzywną, a ona najbardziej bała się, że straci prawo jazdy. Zadzwoniła do znajomego policjanta, by podzielić się dobrą wiadomością: „Poszło mi bardzo dobrze. Zapłacę najwyżej 150 funtów...”. Nie zdążyła już dodać zwykłego dla niej, ironicznego komentarza. Pięć kul wystrzelonych przez zamachowca na motocyklu zabiło ją na miejscu.
Guerin została zabita na zlecenie przestępczego dublińskiego podziemia. Co gorsza - i to jest ten tajemniczy dla mnie moment w jej życiu - ona wiedziała, aż za dobrze, co jej grozi. Zanim została zabita, otrzymała co najmniej dwa poważne ostrzeżenia. Jeden z bossów narkotykowych pobił ją, kiedy próbowała przeprowadzić z nim wywiad, groził, że uprowadzi i zgwałci jej siedmioletniego synka, a ją samą zabije, jeśli cokolwiek o nim napisze. Jeszcze wyraźniejszym sygnałem zamiarów gangsterów wobec dziennikarki „Sunday Independent” była nocna wizyta w jej ładnym domu na północnych przedmieściach Dublina. Zamaskowany rewolwerowiec postrzelił ją jednak tylko w udo, dla zastraszenia.
To, co się stało potem - wspomina jeden z jej przyjaciół Alan Byrne - było typowe właśnie dla niej. Ledwo wyszła ze szpitala, kazała swojemu mężowi Grahamowi zawieźć się do domu człowieka, który zlecił czarną robotę rewolwerowcowi (skąd wiedziała, kto to był? - bo miała świetnych informatorów w podziemiu, którzy ufali jej, że nie zdradzi). Stanęła przed irlandzkim mafioso wsparta na kulach, choć nogi drżały jej ze strachu, tylko po to, żeby pokazać gangsterowi, że się go nie boi.
Typowo irlandzki charakterek, chciałoby się powiedzieć. Nigdy nie dać się pokonać. Ale tu w grę wchodziło coś więcej niż ambicja czy nawet honor. Veronica była absolutną pionierką w odkrywaniu tajemnic podziemia przestępczego, zwłaszcza narkotykowego, w Irlandii. Po jej reportażach bossowie narkotykowi trafiali za kratki. A warto wiedzieć, że był to czas, kiedy w Irlandii gwałtownie wzrastał problem narkomanii, biznes narkotykowy miał się znakomicie, a państwo i prawo nie uruchomiły jeszcze mechanizmów obronnych. Veronica pokazywała ludziom w swoim kraju rzeczywistość, która ich szokowała. Jej dziennikarską robotę doceniono jeszcze za życia. W grudniu 1995 roku odebrała w Nowym Jorku międzynarodową prestiżową nagrodę wolności prasy. - Bossowie narkotykowi mogą mieć pistolety, mogą mieć w kieszeni połowę policji, ale ich prawdziwą siłą jest strach. Jestem chora z tego powodu! - mówiła, odbierając tę nagrodę. Jednak dopiero jej śmierć przyniosła wstrząs, który uruchomił właściwe mechanizmy prawno-państwowe.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...