W Hollywood powstał o niej film, w którym w jej postać wcieliła się Cate Blanchett. Kim była Veronica Guerin?
Z drugiej strony - jej zawziętość i niezłomność miały w sobie coś charakterystycznego dla dublińskiej ulicy. Wychowanka szkoły prowadzonej przez zakonnice, potrafiła obsypywać głośnymi wyzwiskami sędziów na meczach Manchesteru United. Bo MU to także była jej miłość. Jak wiadomo, na Wyspach piłka nożna to sprawa ważniejsza niż śmierć i życie. Veronica, która sama była w młodości reprezentantką Irlandii w piłce nożnej, zachowała tego bojowego, boiskowego ducha aż do śmierci. Karierę dziennikarską zaczęła, mając 30 lat. Zwykły dzień zaczynała od lektury stron sportowych. Potem dzwoniła do kolegów w Londynie, żeby wyśmiać poczynania ich drużyn. Piłka była naprawdę ważnym elementem jej życia. Na ścianach salonu w jej domu honorowe miejsce zajmuje jej zdjęcie z piłkarzami Manchesteru.
Graham, jej mąż, zachował bez zmian również pokój, w którym pracowała. Niewielki, z jednym oknem, na regałach leżą papiery, jej archiwa (ale najcenniejsze już są gdzie indziej). W ogrodzie Graham, który jest stolarzem z duszą architekta, zrobił tzw. ogród pamięci - ścianę zbudowaną z wapiennych kamieni z wizerunkiem Veroniki, oplecioną krzakiem róż.
- Czy nie próbowałeś jej odwieść od pisania niebezpiecznych tekstów, kiedy było wiadomo, że grozi jej niebezpieczeństwo? - pytam Grahama. - Nie. Ona przecież robiła swoją robotę - tłumaczy. Potwierdza to kolega, który prosił ją, żeby była ostrożna, kiedy dwa tygodnie przed śmiercią szykowała się do zdemaskowania jednego z bossów narkotykowych. - Ktoś to przecież musi zrobić - powiedziała mu Veronica. Otóż to. Lise Hand, przyjaciółka Veroniki z „Sunday Independent”, wspomina ją podobnie, choć nieco bardziej kwieciście: - Żeby być bohaterem, trzeba mieć w sobie tylko trochę niewinności, która sprawia, że chcesz wierzyć, że wciąż istnieje dobro i zło i że uczciwość w końcu zwycięży. Pogrzeb Veroniki Guerin odbył się w kościele Królowej Nieba na lotnisku w Dublinie siedem lat temu.
Tu co niedzielę o dziesiątej była na Mszy. Kapelan lotniska i przyjaciel Veroniki ks. Declan Doyle mówi o niej, że w swojej pracy była uczciwa do bólu, a prywatnie wspaniałą, lojalną przyjaciółką. To od niego dowiedziałem się o śmierci Veroniki. A ona codziennie przypomina mi znad biurka, w tej swojej nieśmiertelnej kwiecistej apaszce, że praca dziennikarza jednak ma głęboki sens. No, powiedzmy bez patosu - może ten sens mieć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.