Skandalu nie było. "Anioły i demony" Rona Howarda nie sprowokowały burzy na miarę "Kodu Da Vinci".
Ponadto porywacz zapowiada mordowanie co godzinę kolejnych porwanych przez siebie kardynałów. Langdon rusza tzw. Ścieżką Oświecenia, by uratować kardynałów i cały Watykan. Na rozwiązanie zagadki ma jedynie kilka godzin. Profesor szybko odkrywa, że za porwaniem kryje się tajemnicza sekta iluminatów. Chce ona dokonać zemsty za prześladowania, jakich wieki temu doznała ze strony Kościoła katolickiego. Wydarzenia toczą się szybko, napięcie rośnie, a widz nie ma chwili na refleksję, by zastanowić się nad serwowanymi przez scenarzystów fantastycznymi zawirowaniami akcji. Rozwiązanie jest zaskakujące. W tym mariażu thrillera z science fiction ostatecznie okazuje się, że nic nie jest takie, jak nam się wydaje.
Na bakier z historią
Scenariusz filmu, podobnie jak w „Kodzie…”, odwołuje się do faktów i postaci historycznych. Tyle tylko, że zniekształconych i zafałszowanych. Rzeczywiście w XVIII wieku istniało antychrześcijańskie bractwo iluminatów. Założone w Bawarii w 1747 roku przetrwało niecałe 10 lat, zlikwidowały je władze tego kraju. Powieść i film sugerują, że zeszło do podziemia i przetrwało do dzisiaj. Galileusz, który miał być jednym z jego założycieli i w którego pracy profesor Langdon znajduje cenne wskazówki, zmarł 105 lat wcześniej. Natomiast rzeźbiarz i architekt Gianlorenzo Bernini, który według „Aniołów i demonów” miał być również członkiem iluminatów, zmarł w 1680 roku. Obaj byli według wszelkich źródeł wierzącymi katolikami. Nie jest też prawdą, że papieżem może zostać wybrany jedynie kardynał, chociaż od dawna nie zdarzyło się, by wybrano kogoś spoza grona kardynałów. Chociaż każde konklawe ma swoich faworytów, nie mają oni żadnego formalnego stanowiska, co sugeruje film, używając terminu preferiti, nie istnieje też urząd Wielkiego Elektora.
Wiara kontra nauka
Jednym z kluczowych problemów, jaki w książce został przedstawiony w wyjątkowo niekorzystnym dla Kościoła świetle, był problem relacji pomiędzy wiarą i nauką. W powieści są one ze sobą całkowicie sprzeczne, a pogodzenie ich nie jest możliwe. Tezę tę lansują od lat różne wpływowe ośrodki antyreligijne. Langdon uważa, że to właśnie opór Kościoła katolickiego wobec postępu i nauki doprowadził do masakry iluminatów, za co ci teraz dążą do jego zniszczenia. Ta chwytliwa teza nie ma żadnego oparcia w rzeczywistości. Przez wieki pod skrzydłami Kościoła rozwijały się nauka, szkolnictwo i sztuka. Kościół sprzeciwia się natomiast doświadczeniom w dziedzinie nauki, naruszającym godność ludzkiej istoty. Scenarzyści odeszli jednak od powieściowej nachalności w lansowaniu wyssanych z palca teorii Browna, prezentując – ku zaskoczeniu widza – również argumenty Kościoła. Nie zmienia to faktu, że mniej wyrobiony czy też nieznający historii Kościoła widz, szczególnie z innego kręgu kulturowego, podda się sugestii spiskowej teorii dziejów, w której Watykan odgrywa jedną z głównych ról. Zaiste. Zadziwiający jest fenomen popularności popkulturowych produkcji z Kościołem w tle. Szkoda tylko, że wykorzystują go twórcy od Kościoła dalecy.
***
Anioły i demony; reż. Ron Howard, wyk.: Tom Hanks, Ayelet Zurer, Ewan McGregor, Stellan Skarsgård, USA 2009
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.