Artur Żmijewski w cywilu i w sutannie na planie Moda na seriale z duchownymi staje się specjalnością polskiej telewizyjnej produkcji. Kręcone są w różnych miejscach, ale jedynie Sandomierz, w którym rozgrywa się akcja „Ojca Mateusza”, skutecznie zdyskontował popularność serialu.
Pani Sylwia Mironiuk z sandomierskiego PTTK-u nie ma wątpliwości, że znaczący wzrost turystyki to zasługa „Ojca Mateusza”. Dało się to już odczuć w ubiegłym roku, kiedy rozpoczęła się realizacja filmu. Po emisji pierwszej serii zainteresowanie zwiedzaniem miasta wzrosło. Turyści chcą obejrzeć miejsca, gdzie realizowany jest serial. Chcą też zobaczyć serialowy kościół, ale sceny w kościele nie są kręcone w Sandomierzu. Pracownica PTTK dodaje, że wzrost turystów związany jest też z powiększeniem bazy noclegowej i ciekawszą ofertą. Baza noclegowa rzeczywiście się powiększa, co ważne dla turystów o mniej zasobnych portfelach, którzy do tej pory nie mieli tu wielkiego wyboru.
– W lipcu zwykle w Sandomierzu było mało turystów – mówi Ewa Kondek, naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu, który także zajmuje się promocją miasta. – W tym roku sytuacja się zmieniła, przyjeżdżają wycieczki, a turyści mogą obserwować pracę na planie filmowym. Już w zeszłym roku na sylwestra i Nowy Rok, po emisji „Ojca Mateusza”, niespodziewanie zaczęto rezerwować miejsca w hotelach. To z pewnością wpływ filmu. W tym roku turystów jest zdecydowanie więcej, według naszych danych nawet o ponad 20 proc. To samo mówią właściciele lokali gastronomicznych, hoteli i punktów noclegowych. Są takie weekendy, że w Sandomierzu nie ma wolnych miejsc. Mamy też coraz więcej turystów z Polski centralnej, z Warszawy. Wystarczy spojrzeć na rejestracje samochodów – opowiada.
Zadowoleni są także właściciele stoisk z pamiątkami, którzy nie narzekają na brak klientów. Jednak w dniu naszej wizyty w Sandomierzu na rynku, gdzie znajdują się stragany, nie można było kupić żadnych pamiątek z „Ojcem Mateuszem”. – Kiedyś coś było, ale była to tandeta i szybko się psuła. Wie pan, te wszystkie prawa autorskie, rzemieślnikom nie opłaca się ich robić – wyjaśnia sprzedawca.