Na niemieckich, kinowych ekranach, od kilkunastu dni - poza dokumentem o Michaelu Jacksonie – króluje film „Papieżyca” w reżyserii Sönke Wortmanna.
Jego scenariusz został oparty na motywach zaczerpniętych z powieści Donny Woolfolk Cross o legendarnej, kobiecej postaci średniowiecza, która po dziś dzień rozpala wyobraźnię twórców kultury masowej.
Jak pisał kilka miesięcy temu ojciec Jacek Salij w szkicu „Papieżyca Joanna oraz inne tematy widma” na łamach miesięcznika „W drodze”: „współczesna kultura roi się od odpornych na wszelką demaskację i rzeczowe argumenty pseudofaktów i fałszywych twierdzeń na temat chrześcijaństwa i Kościoła”. Czy film Wortmanna wpisuje się w ów specyficzny „trend”?
Hanns-Georg Rodek, recenzent dziennika „Die Welt” zauważa, iż momentami „Papieżyca” to nieomal traktat feministyczny. Przypomina tym samym „Wizję”, którą wyreżyserowała Margarethe von Trotta, a która także pojawiła się niedawno w niemieckich kinach. Tam jednak główną bohaterką była żyjąca naprawdę słynna, średniowieczna mistyczka, Hildegarda z Bingen. Tu jest nią fikcyjno-legendarna postać, grana przez Johannę Wokalek, która rzekomo miała zasiadać na papieskim tronie w IX wieku, po śmierci papieża Sergiusza II.
Scenarzyści oczywiście wpletli w fabułę filmu romans Joanny z grafem Geroldem, granym przez australijskiego aktora Davida Wenhama, który występował wcześniej w takich produkcjach jak „300”, „Van Helsing”, czy „Władca pierścieni”. Warto w tym miejscu dodać także, iż Sergiusza II zagrał amerykański gwiazdor, John Goodman i to właśnie obsada jest jednym z największych atutów tej europejskiej superprodukcji, w której poza kinematografią niemiecką partycypowały również spółki producenckie z Hiszpanii, Włoch i Wielkiej Brytanii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.