W naszych wypożyczalniach pojawił się niedawno film „Uczeń czarnoksiężnika”, w którym możemy śledzić losy Krabata - legendarnego, serbołużyckiego bohatera ludowego. Obraz momentami uderzająco podobny do „Janosika” Agnieszki Holland, zwłaszcza gdy idzie o ukazywanie na ekranie ludowych wierzeń i religijności.
W Niemczech „Krabat” był sporym kinowym przebojem. W Polsce film pojawił się pod zmienionym, bardziej chwytliwym tytułem, przywodzącym na myśl cykl o przygodach Harry'ego Pottera, choć analogii z historią czarodzieja z Hogwartu nie znajdziemy tu zbyt wielu.
Nie jest bowiem "Uczeń czarnoksiężnika" filmem, w którym twórcy starali się na siłę wymyślać jakiś nowy, magiczny świat, jak Joanne Rowling. Woleli oprzeć się na XVII-wiecznym, regionalnym podaniu o zamienianych w kruki dwunastu młyńskich czeladnikach. Ci zaś są więźniami paktującego ze Śmiercią i parającego się czarną magią, demonicznego właściciela młyna, którego losy opisał w jednej ze swych powieści Otfried Preußler... Dodać należy, iż śledząc ekranowe losy Krabata, raz po raz napotykamy na wątki związane zarówno z historią Niemiec (akcja toczy się w czasie wojny trzydziestoletniej), jak i z chrześcijaństwem.
Najpierw główny bohater otrzymuje od umierającej matki krzyżyk. Nosi go na szyi, póki nie skonfiskuje go młynarz-czarownik. Zanim trafi do ponurego folwarku jest żebrakiem, który wraz z przyjaciółmi chodzi od wsi do wsi, kolędując jako jeden z Trzech Króli. Później zaś zakochuje się w śpiewającej w parafialnym chórze Kantorce, którą pierwszy raz widzimy w wiejskim kościółku, podczas uroczystości Wigilii Paschalnej – jedynego okresu w roku, w którym czeladnicy mogą opuścić zaklęty młyn.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.