Wysoko w górach, wśród jagód, malin i wypłowiałych od wiatru hal przed laty schował się mały festiwal. Niezwykły, niekomercyjny: Gorcstok. Na dwa sierpniowe wieczory ściągają na niego turyści z całej Polski.
Nie ujrzysz tu konferansjerów w smokingach, nie usłyszysz żadnej reklamy ani przebojów artystów z pierwszych stron gazet. Posłuchasz za to znakomitej piosenki autorskiej, nocą przy ognisku pośpiewasz sobie z prawdziwymi gwiazdami, wypijesz herbatę z gorczańskich ziół i nikt nie spyta cię nawet o bilet. Są i tacy, którzy specjalnie na tę okazję przylatują zza oceanu. „W Stanach nigdzie nie znajdziesz takiego klimatu” – uśmiechają się, myjąc ręce w lodowatym źródełku. Zagrać może każdy. Obok ludzi, którzy występują po raz pierwszy, jeszcze „z pewną taką nieśmiałością”, widać i tych, którzy z piosenką turystyczną związani są od lat.
Co roku w jeden z sierpniowych weekendów górale z Ochotnicy obserwują dziwne zjawisko. Prawie dwie setki objuczonych plecakami i gitarami ludzi dzielnie wdrapują się na podszczytowe hale Gorca, nieco na południe od głównego grzbietu. Wszystkich czeka ostre podejście.
Zatrzymują się na polanie na wysokości 1150 m n.p.m. W ciągu kilku godzin wyrasta na niej kolorowe miasteczko namiotów. Na puszyste, pożółkłe trawy wylegają ludzie. Słychać gitary, harmonijki, akordeony, bębny... Rządzi „kraina łagodności” z nieśmiertelną Wolną Grupą Bukowiną, ale spomiędzy namiotów słychać też standardy U2 czy Acid Drinkers. Na polanie góruje stary, wypłowiały brezentowy namiot wojskowy. To królestwo pani Marty – bazowej, która serwuje wszystkim wrzątek i swą owianą tajemnicą „herbatkę gorcowską”. Słychać uderzenie patelnianego gongu wzywającego wszystkich na wieczorny koncert. Zaczyna się...
Imprezę wymyślił śp. Janusz Kotarba, wielki miłośnik gór, animator muzyki chrześcijańskiej i wydawca magazynu „RUaH”. Kilkanaście lat temu został „bazowym” na Gorcu. Nudził się, a ponieważ środowisko muzyczne Krakowa znał jak własną kieszeń, zaczął zapraszać na polanę gości. Przychodzili zasapani, rozbijali namioty, wyciągali gitary i... grali przez całą noc. Na Gorcstoku wystąpili m.in.: Barbara Sobolewska, Andrzej Mróz, Paweł Orkisz, Jerzy Filar z Naszej Basi Kochanej, Stanisław Figiel oraz barwna postać krakowskiej jazzowej bohemy Jerzy Bożyk.
Piosenka autorska żyje. Uciekła z oświetlonych reflektorami scen, z modnych, ociekających komercją festiwali. Zaszyła się wysoko w Gorcach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.