Rozmowa Julii Markowskiej z Ewą Ebertowską, specjalistką terapii uzależnień.
Julia Markowska: – Jaka grupa społeczna ma największe problemy z alkoholem?
Ewa Ebertowska: – Nie ma takiej grupy, piją zarówno ludzie zajmujący bardzo wysokie stanowiska, jak i bezrobotni. Kobiety i mężczyźni. Ostatnio bardzo obniżył się wiek pijących. Jeszcze przed kilku laty przyjmowaliśmy na oddział pacjentów z delirium, którzy mieli ponad 40 lat. Teraz zdarza nam się przyjmować w takim stanie kilkunastoletnie dzieci.
Dlaczego pijemy?
– Na pewno nie z powodu walorów smakowych alkoholu, choć niektórzy smakosze mówią coś zupełnie innego. Alkohol zawiera substancję, która działa cuda w naszym mózgu. Kiedy czujemy się smutni, jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki stajemy się weseli. Bez problemu i wysiłku radzimy sobie z gniewem czy rozżaleniem, z osób zamkniętych w sobie stajemy się duszami towarzystwa.
Skoro tak się dzieje, to może jest to sposób na kłopoty z emocjami?
– Niestety, jest to sposób tylko na zniszczenie życia, sobie i innym. Trzeba bowiem mieć świadomość, że działając w taki sposób, nie tylko nie rozwiązujemy jakichkolwiek problemów z naszymi uczuciami, ale je tylko pogłębiamy. Oczywiście o wiele łatwej jest wypić, niż poradzić sobie z nimi w naturalny sposób. Nierzadko porozumienie z innymi ludźmi bywa bardzo trudne, lecz jak już je wypracujemy, to możemy iść dalej. Jak zapijemy problem, to przez jakiś czas będziemy stać w miejscu, później zaczynamy się cofać, problemy zaczynają się piętrzyć, z każdym dniem jest ich coraz więcej.
W którym momencie powinno się nam zapalić czerwone światło? Kiedy zaczyna się problem alkoholowy?
– Wtedy, gdy z powodu picia my, nasza rodzina i otoczenie zaczynamy odczuwać negatywne tego skutki. Rodzina i najbliżsi nie mogą na nas liczyć, ponosimy konsekwencje prawne za czyny dokonywane pod wpływem alkoholu, mamy kłopoty w pracy spowodowane coraz częstszymi niedyspozycjami.
Teoretycznie pijący powinien zauważyć to wszystko pierwszy.
– Niestety, wtedy już uruchamiają się obronne mechanizmy uzależnienia. Chory minimalizuje winy, zaprzecza faktom i racjonalizuje wydarzenia, szukając winy w innych. Jego zdaniem to nie jego zachowanie jest przyczyną nieszczęść, lecz krzywe pierogi żony czy też złośliwość kolegi.
Jak więc najbliżsi powinni na to zareagować?
– Na pewno od samego początku nazywać wszystko po imieniu. Nie wyzywać od pijaków i grozić rozwodem, lecz mówić o faktach. Na przykład: upiłeś się i z wypłaty przyniosłeś tylko 200 złotych; zapiłeś i zapomniałeś o obietnicy danej dzieciom. Bardzo ważne jest, by nie pomagać pijącemu w unikaniu konsekwencji picia. Nie wyrzucać butelek, nie okłamywać szefa, który jest wściekły z powodu kolejnej nieobecności w pracy swojego pracownika. Jak zwymiotuje, to nie sprzątać, on musi to sam zobaczyć, by uwierzyć. No i najważniejsze nie kupować pijącemu alkoholu. Pod żadnym pozorem. Ustalenia, że dziś wypiję tylko piwo czy też w weekend pozostanę trzeźwy, są bezsensowne. Nie rozwiązują problemu. Po takich dniach „wolnych”, kolejny ciąg będzie jeszcze dłuższy.
Bardzo trudno jest przyznać się przed otoczeniem, że ktoś, kogo kochamy, ma taki problem.
– Oczywiście, że trudno, lecz to jest jedyne wyjście! Mądra miłość jest czasem niezwykle trudna, lecz tylko dzięki niej możemy pomóc. Musimy pamiętać, że każde nasze przyzwolenie, niekonsekwencja obróci się przeciwko nam – rodzinie alkoholika. Nie znam ludzi uzależnionych, którzy podjęliby leczenie wyłącznie z wewnętrznej motywacji. Zawsze taki impuls idzie ze świata zewnętrznego.
Gdzie szukać pomocy, gdy nasz bliski pije?
– Jeżeli rozmowy nic nie pomagają, to należy zgłosić się do Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i złożyć wniosek o leczenie chorego. W przypadku pijących dzieci potrzebna jest zgoda Sądu Rodzinnego. Dla wielu alkoholików te kroki są efektywną motywacją. Wielu podejmuje leczenie, zanim przymus się uprawomocni. Bardzo ważne jest to, że w naszym kraju leczenie alkoholizmu jest bezpłatne. Nawet osoby nieubezpieczone mogą skorzystać z wszelkich form pomocy.
«« | « |
1
| » | »»