Co szóste niemieckie dziecko dorasta bez jednego z rodziców. Od początku lat 70. liczba samotnych matek w tym kraju wzrosła trzykrotnie.
Przewodniczący Niemieckiego Towarzystwa Dzieci Heine Hilgers, w przeciwieństwie do Ursuli von der Leyen, upatruje problem biedy dotykającej dzieci nie w słabej ofercie opiekuńczej państwa, ale w tym, że dzieci przychodzą na świat w najbiedniejszych rodzinach.
W wywiadzie udzielonym „Neue Osnabrücker Zeitung” (09.03.2009) Hilgers poruszył temat niskiego przyrostu naturalnego w kręgach dobrze sytuowanych Niemców, w środowisku będącym siłą napędową gospodarki. Zdaniem eksperta, ostatni plan antykryzysowy rządu, zakładający m.in. zwiększenie nakładów finansowych na rozwój infrastruktury placówek opiekuńczych, nie poprawi sytuacji demograficznej kraju. – To, czego nam potrzeba, to nie inwestycja w kamienie, ale w ludzi – powiedział. Prowadząca działalność gospodarczą w Berlinie Bettina Gröss (29 lat) należy do niemieckiej klasy średniej. Zapytana o to, dlaczego jeszcze nie zdecydowała się założyć rodziny, tłumaczy: – Z jednej strony bardzo bym chciała osiągnąć stabilizację rodzinną, mieć dziecko. Czas płynie nieubłaganie. Jednak kiedy pomyślę o kosztach, o tym, że będzie mi się gorzej powodzić, a może zostanę bez środków do życia, to mi przechodzi.
Przyszywana babcia
W zeszłym roku telewizja niemiecka emitowała cykl programów, ukazujących w całej jaskrawości problem rozpadu rodziny. Być może wbrew zamierzeniom producenta, do świadomości widza przedostał się sygnał alarmowy. Miało być zabawnie i oryginalnie, a wyszło smutno. Program miał formę „pośredniaka dla babć” – jakkolwiek kuriozalnie by to nie zabrzmiało. Samotna starsza pani była kolejno umieszczana w dwóch rodzinach (zazwyczaj niepełnych), a na końcu decydowała się na pozostanie przy którejś z nich. Babcie do wynajęcia trzeźwo oceniały, która rodzina jest sympatyczniejsza, w którym domu będą się lepiej czuły, a „przyszywane” rodziny stawały na głowie, by starsza pani zechciała z nimi zamieszkać. Czasem babcie nie wytrzymywały psychicznie z nową rodziną i „dawały nogę”. O ile niańkę można bezproblemowo opłacić, to już „przyszycie” babci wymaga nie lada wprawy. Społeczeństwo, które począwszy od rewolucji obyczajowej końca lat 60. systematycznie odcinało się od tradycji rodzinnych, tkwi w poważnym kryzysie. Nie tylko finansowym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.