Bernard z Clairvaux nie dał się zamknąć w XI wieku. Książka Pierre’a Aubé pokazuje niezwykłego człowieka, który nam, XXI-wiecznym materialistom, przypomina o istnieniu ducha.
Z jednej strony słaby, cierpiący na żołądek mnich, któremu współbracia w klasztornej kamiennej podłodze wydrążyli rynsztoczek, żeby mógł do niego wymiotować podczas modlitw. Z drugiej – mocarz ducha, wpływający na wybory sprawujących władzę w ówczesnej Europie królów i duchownych. Pokorny zakonnik, który podczas budowania klasztoru w Clairvaux żywił się zupą z liści, chodził w białych pończochach i koszuli bez ciepłego okrycia, dbając tylko o modlitwy, umiał przyciągnąć uwagę noszących gronostaje i jedzących w obfitości. Wielu zabiegało o jego radę, a nawet z pokorą przyjmowało besztanie, bo potrafił karcić. Ten asceta, zapatrzony w oblicze Boga, o którym pisał, że jest „długością, szerokością, wysokością, głębokością”, potrafił w wyjątkowy sposób docenić proszące go o radę kobiety.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.