Najważniejszy film przełomu wieków?
Z pewnością jeden z najsłynniejszych, najgłośniejszych, czy najbardziej cenionych. I chyba nie przypadkiem. Sam Mendes – reżyser tego nakręconego w 1999 roku obrazu – stworzył bowiem swoisty katalog problemów, rozczarowań oraz patologii, trapiących współczesnego człowieka i całą cywilizację Zachodu.
Główny bohater, 42-letni Lester Burnham (w tej roli Kelvin Spacey), przechodzi kryzys wieku średniego, choć to daleko idące uproszczenie. Rozczarowany pracą, małżeństwem, stylem życia, chciałby coś zmienić – tylko co?
Jego żonę (perfekcyjną panią domu i agentkę nieruchomości), interesują wyłącznie sukces, pieniądze i dobra materiale. Sąsiad wierzy w dyscyplinę i rządy silnej ręki. Koleżanka córki - w sławę, którą miałaby jej zapewnić uroda.
Wszystko to złudzenia. Jak jednak żyć inaczej? Bardziej autentycznie? I czy to dziś w ogóle możliwe? Więcej tu pytań, niż odpowiedzi...
Lester rzuca pracę (w której przez lata jego głównym zajęciem było skrywanie pogardy wobec przełożonych) i zatrudnia się w fast foodzie, by… ponosić jak najmniejszą odpowiedzialność. Jest więc postacią mającą sporo wspólnego z pokoleniem X, choć w jego przypadku obserwujemy raczej tzw. późny bunt. I kolejne pytanie: czy nie zbyt późny?
Niby „można też mniej” – jak pisał Douglas Coupland w „Pokoleniu X” – ale czy w przypadku człowieka w średnim wieku, z kredytami, zobowiązaniami i córką w college’u, można sobie pozwolić na rzucenie wszystkiego z dnia na dzień?
To tylko „regres do stanu młodzieńczej beztroski (…) Przebudzenie z amerykańskiego koszmaru przychodzi zbyt późno” – zauważyła Magdalena Kempna-Pieniążek w „Kinie końca wieku”.
Chciałoby się zaprotestować przeciwko takiej diagnozie, ale chyba jej autorka (niestety) ma rację.
Choć jest nadzieja. Być może nie dla dla Lestera, ale z pewnością dla jego córki i jej chłopaka, granych przez Thorę Birch i Wesa Bentley’a. Zawsze jest przecież szansa, że ułożą sobie życie na nieco innych zasadach i według odmiennych ideałów niż te, w które „popadli” ich rodzice…
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Chyba najlepszy, jak dotąd, film Macieja Pieprzycy. Najbardziej poruszający i na bardzo ważny temat.
W koncercie galowym wystąpiła uczestniczka XVIII Konkursu Chopinowskiego Aleksandra Świgut.