Ci, którzy czytali „Weisera Dawidka”, debiutancką powieść Pawła Huellego, wiedzą, jak uwodzącą siłę ma jego pisarstwo.
Huelle uwodzi nie tylko misterną konstrukcją tworzonej przez siebie prozy, ale i tajemnicą, w której odkrywanie zostajemy wciągnięci, a która nigdy nie zostaje do końca wyjaśniona. Nie inaczej dzieje się w opowiadaniach gdańskiego autora zamieszczonych w najnowszym zbiorze „Talita”.
Kiedy Ryfka, żydowska dziewczyna, której ciało po śmierci zostało uwięzione w bryle lodu, w cudowny sposób „rozpuszcza się” w niemieckiej ciężarówce, uważny czytelnik odnajdzie w niej zapewne podobieństwo do bohatera debiutanckiej książki. Zresztą inni bohaterowie Huellego, żyjący zwykle na styku wielu kultur, też nieustannie się w sobie nawzajem przeglądają.
Podobieństwa ludzkich losów, ale także ich wzajemne dopełnianie się można zauważyć zarówno wczytując się w pojedyncze opowiadania, jak i zestawiając ze sobą poszczególne teksty. I choć słowo „opowiadanie” obejmuje w tej książce teksty o różnym rozmiarze i ma wiele odcieni – raz jest mroczne jak utwór tytułowy, innym razem zaskakuje jasną tonacją jak „Dzień biblioteki”; raz zbliża się do baśni jak w „Ryfce”, innym razem bliższe jest realizmowi jak w „Cadyku” – to jednak wszystko tu pasuje do siebie jak puzzle.
Obraz, który z tych puzzli się wyłania, wprawdzie ciągle pozostaje niepełny, ale pisarzowi udaje się wciągnąć czytelnika w ich układanie. Na tym właśnie, między innymi, polega dobra literatura.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...