– Patronka górników otwarła mi drogę do kariery artystycznej – mówi Henryk Foks, emerytowany pracownik KWK „Jastrzębie”.
Nie dla wszystkich węgiel jest wyłącznie surowcem opałowym. Na każdej kopalni fedrują ci, dla których czarne złoto staje się niezastąpionym materiałem przydatnym do rozwiania zdolności artystycznych.
Henryk Foks przepracował w kopalni jako operator urządzeń górniczych kilkadziesiąt lat. Doskonale pamięta tę chwilę, a było to w 1975 r., kiedy pierwsze dłuto wykonał ze zwykłego sklepanego drutu, wydobytego z betonowej płyty obudowy chodnikowej. – Nauczyłem się rzeźbić… na dole, w czasie drugiego śniadania – wspomina z uśmiechem. – Pośród zwałów węgla, wyszukiwałem bryły łupkowe o odpowiedniej twardości. Tak powstawały najpierw twarze górników.
Rzeźby w ociosach
W ciągu kolejnych lat na dole rodziły się pomysły na rzeźby w węglu, graficie (sprasowany węgiel) i drewnie. Sylwetki pracujących gwarków, podobizny skarbników i Barbórek zdobiły sześćset metrów pod ziemią ociosy, czyli wnęki chodników kopalni „Jastrzębie”. Artysta-górnik z dumą podkreśla, że jest samoukiem i nie potraf kopiować cudzych dzieł. – Dla mnie liczy się to, co sam wymyślę – mówi. Któregoś dnia, wiedząc, że kolega ze zmiany świętował 50. urodziny, postanowił mu wręczyć wyrzeźbioną w graficie figurkę świętej Barbary. Zabrał ją z domu, ukradkiem wniósł na teren kopalni i zjechał z nią na dół. Tam okazało się, że solenizanta nie ma w pracy.
Po skończonej szychcie postanowił wywieźć patronkę górników na powierzchnię. Nie zdając sobie sprawy z ryzyka, włożył figurkę św. Barbary za pas i ruszył w stronę bramy kopalni. Niestety, strażnicy skierowali go do osobistej kontroli. – Świętą Barbarę mi skonfiskowano, nie dając możliwości złożenia wyjaśnień – opowiada Foks. – Nazajutrz stawiłem się przed szychtą po znaczek i usłyszałem polecenie: „Zgłoście się do dyrektora kopalni”. W czasach komuny takie polecenie było równoznaczne ze zwolnieniem z pracy.
Gdy wystraszonego górnika poproszono do gabinetu dyrektora, na biurku zobaczył swoją św. Barbarę. Dyrektor zażądał wyjaśnień, po czym poklepał go po ramieniu i powiedział: „Panie Foks, nie starejcie się (gwarowe – nie martwcie się), od teraz będziecie rzeźbić także dla nas!”. – Tym sposobem św. Barbara otwarła mi drogę do kariery artystycznej – opowiada pan Henryk.
Prezent dla papieża
Od tamtej pory do górnika z kopalni „Jastrzębie” napływały zamówienia zarówno z Ministerstwa Górnictwa, jak i od osób prywatnych. – Wykonywałem z węgla grafitowego prace o charakterze sakralnym – mówi H. Foks. – Wizerunki Matki Bożej Piekarskiej i Częstochowskiej oraz figurki św. Barbary trafiały w ręce zagranicznych gości, którzy z katowickim „Węglokoksem” wtedy podpisywali kontrakty węglowe, oraz do kościołów parafialnych. Pielgrzymi zaś zabierali je do Watykanu jako podarunki dla Jana Pawła II.
Kolekcję artysty uzupełniały tryptyki z drewna i z węgla o tematyce górniczej. Artysta jest laureatem wielu nagród i wyróżnień zdobytych w konkursach krajowych i zagranicznych, m.in. w Zagłębiu Donieckim (obecna Ukraina) i w Pekinie (Chiny). Nigdy jednak tam nie był, bo jak sam mówi, „nie miał książeczki partyjnej”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.