Czyli jedna z najinteligentniejszych komedii w dziejach kina. Bo przechodząca w swego rodzaju przypowieść. Niczym dawna powiastka filozoficzna.
Fabuła w tym, nakręconym w 1993 roku filmie, jest niemalże pretekstowa. Oto do niewielkiego, amerykańskiego miasteczka Punxsutawney przybywa prezenter pogody, by nakręcić relację o świstaku, który według miejscowych wierzeń, przepowiada długość zimy (jeśli świstak zobaczy swój cień w święto Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego), czeka nas jeszcze długa zima; jeśli cienia nie będzie - wkrótce przyjdzie wiosna).
Zadanie zostało wykonane. Jeszcze tylko nocleg i nasz bohater, grany przez Billa Murraya, będzie mógł wracać do domu. Niestety, gdy budzi się rano, znów jest tytułowy Dzień Świstaka, a ludzie znów gromadzą się by zobaczyć, czy wiewiórkowaty gryzoń ujrzy swój cień, czy też nie.
Mężczyzna nie wierzy własnym oczom. To jakiś jeden wielki zbiorowy żart, wykoncypowany przez jego kolegów ze stacji telewizyjnej? A może jednak sen? A może deja vu? A może on już, po prostu, oszalał? Zwłaszcza, że następnego, i następnego, i następnego dnia znów jest to samo. Ci sami ludzie, te same miejsca, gesty, słowa, zachowania…
Straszne? Zabawne? Z czasem, z pewnością, nad wyraz celne, bo w metaforyczny sposób ukazujące naszą codzienność. Prozę, szarość życia. Jego powtarzalność. Ale i podpowiadające kolejny, i kolejny, i kolejny sposób na radzenie sobie z nimi.
Rozpacz, apatia, gniew nie pomagają wyjść z tego labiryntu. Hedonizm? Też szybko się przejada. Wypala. Wyniszcza człowieka. Więc co?
„Oporny reporter będzie potrzebował jeszcze wielu odsłon Dnia Świstaka, zanim przestanie myśleć wyłącznie o sobie i zmieni nastawienie do świata i ludzi. Tryskający humorem film o malkontenctwie, miłości i Bożej pedagogice ogląda się z przyjemnością nawet za entym razem. Fabuła zobowiązuje” – pisał przed laty „Gość Niedzielny” i nie sposób się pod tymi słowami nie podpisać.
Oj udał się Haroldowi Ramisowi ten, film, udał. Jeszcze niedawno stał po drugiej stronie kamery, gdy wraz z Murrayem, Danem Aykroydem oraz Ernie Hudsonem wcielał się w pogromców duchów, teraz zaś, jako reżyser i współscenarzysta, stworzył jeden z najważniejszych filmów lat ’90, a i jedną z najinteligentniejszych komedii w dziejach kina.
*
„Dzień świstaka” jest dostępny on-line w iTunes i Rakuten.
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.