Przyroda odzyskuje swój teren!
„Przyroda odzyskuje swój teren” – na spacer pod właśnie takim tytułem wybieraliśmy się z Żoną w ubiegły weekend. Odbywał się on w Świętochłowicach w ramach pierwszego święta Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.
Ostatecznie nic nam z tego nie wyszło – awaryjny dyżur na Wiara.pl sprawił, że tereny po kopalni „Śląsk-Matylda”, hucie cynku „Guidotto”, czy hałdę „Kopyto” zobaczymy innym razem. I pewnie na własną rękę - trasa dojazdu i dojścia już w internecie sprawdzona i zaplanowana.
Nale (cudne śląskie słowo) skoro nie udało nam się tam, to wyskoczyliśmy na moment gdzie indziej. Piechotą. Z Rozbarku (a może bardziej już Szarleju?) na Brzeziny Śląskie.
Jeden staw, drugi staw, trzeci (Syrenka, Barbara, Źródełko), a między nimi widoki nie z tej ziemi. Czasem krajobraz poprzemysłowy, księżycowy (nic tylko klip The Stone Roses kręcić, bo „I Wanna Be Adored” się kłania), czasem idylliczny, tonący w bujnej zieleni + pola uprawne, przywodzące na myśl te angielskie.
Najciekawsze jednak dla mnie miejsce to to, w którym niegdyś składowano cegły. Usypano z nich całe góry (hołdy), a dziś… Zresztą widzą Państwo sami na fotografii powyżej.
Gdzieniegdzie jeszcze jakieś połówki, czy ćwiartki cegieł widać, większość jest już jednak zupełnie zmiażdżona, skruszona. „Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz” – „z gliny cię wypalono, gliną znów się staniesz”? Nie wiem, czy to tak działa, gdy idzie o cegły, ale widać natura jakoś sobie z nimi radzi. Odzyskuje je, zarasta, serwując nam przy tym pejzaże i widoczki nie z tej ziemi.
Nie jest to może jeszcze teren tak profesjonalnie zrewitalizowany, jak zespół przyrodniczo-krajobrazowy „Żabie Doły”, ale i tu przecież pospacerować, czy poszwendać się można.
Jeżeli wyjść ze Śląska Czarnego, pozostawić za sobą szare słońce, zadymione niebo, ciężkie duszące opary czadów gorejących hałd i hut cynkowych, jeżeli otrząsnąć z serca to dziwne uczucie, na które nie ma nazwy, a które zrodziło się z widoku skrawka ziemi, na którym skotłował się i spiętrzył trud człowieka i maszyny, jeżeli minąć ostatnie wądolce i usypiska, zapadliny i ślady opuszczonych kopalni – rozewrze się przed człowiekiem nowa kraina o swoistej urodzie. Wszystko tutaj inne: powietrze, słońce, ziemia…
– pisał Gustaw Morcinek w 1933 roku w książce zatytułowanej po prostu „Śląsk”. Niemal sto lat później można tylko potwierdzić jego słowa.
Pejzaże z odzysku. Kto by to pomyślał…
*
Felieton z cyklu Okiem regionalisty
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.