Na tej ślicznej jak baśń ziemi spotkały się żywioły. Oszczędny, skupiony na słowie, uporządkowany protestantyzm i zachwycony obrazem, pachnący kadzidłem Wschód staroobrzędowców. Niemiecka gotycka czcionka spotkała cyrylicę.
Zbigniew Rokita w „Kajś” wspomina, że ilekroć wjeżdża tramwajem z Chorzowa do Bytomia, odczuwa delikatny dreszcz, bo zdaje sobie sprawę, że przekracza niewidzialną granicę przedwojennych światów. Czuję za każdym razem to samo, jadąc z Augustowa na zachód, gdy za Kalinowem drewniane podlaskie chałupki zmieniają się w solidne ceglane domy pokryte rdzawą dachówką. Mam świadomość przekraczania niewidzialnej granicy. Świadomość tym boleśniejszą, że żaden z opisywanych w artykule światów na tej ziemi już nie istnieje. Nie sprawdzi się „w praniu” ironiczne niemieckie powiedzenie: „Gdzie kończy się kultura, tam spotkasz Mazura”, a na uliczkach sennego Wojnowa nie zobaczę brodatych starowierów, którzy przez wieki trwali w kulturze izolującej ich od świata. Pozostały po nich pożółkłe księgi i fotografie, monaster i śliczny otulony zielenią cmentarzyk, opasany lazurem jeziora Duś.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Tysiąc młodych osób z katechetami obejrzało w teatrze muzycznym brawurowy spektakl o papieżu Polaku.
Jeden z filmów-symboli lat '80. Najbardziej ikonicznych produkcji tamtej dekady.
W piątek na ekrany kin wejdzie polsko-kanadyjski film "Przysięga Ireny".