W Wielki Piątek - najczęściej o północy, choć nie tylko - woda w studni na chwilę zamienia się w wino; podobnie w rzekach i strumykach, gdzie warto się przed wschodem słońca zanurzyć - wierzono niegdyś na Śląsku.
Tradycyjne śląskie zwyczaje wielkanocne co roku przypomina Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie. W tym roku opowiadał tam o nich pisarz, publicysta i znawca Śląska, Marek Szołtysek.
Jednym z takich zwyczajów jest przypominane m.in. w Skoczowie na Śląsku Cieszyńskim wielkanocne obrzędowe obmywanie się w Wiśle i Błędnicy. To kolejny, po dorocznym "pochodzie z Judoszem", miejscowy zwyczaj kultywowany przez znawców regionalnych obrzędów.
U źródeł tego zwyczaju leży dawny przesąd, że w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek dzieją się w przyrodzie cuda - na pamiątkę krwawej ofiary Zbawiciela woda zamienia się w wino. Wierzono także, że woda przemienia się w krew, mającą cudowne właściwości - stąd obrzędowe obmywanie.
Aby takie mycie przyniosło pożądany skutek, należało przestrzegać szeregu nakazów i zakazów: myć się przed wschodem słońca, w wodzie płynącej z zachodu na wschód i to w całkowitym milczeniu. Przyjmowano, że woda na ciele powinna była sama wyschnąć, inaczej traciła magiczną, leczniczą moc.
Według Szołtyska, korzenie zwyczaju obmywania się tkwią w kulturze pogańskiej; obrzędowe obmywanie zostało jednak "ochrzczone", czyli wpisane w kulturę chrześcijańską. Jego zdaniem, o ile zwyczajów takich jak poranne zanurzanie w rzece raczej nie uda się trwale wskrzesić, o tyle wiele innych zapomnianych obrzędów warto znów propagować, przypominając ich pierwotny sens.
Do takich zwyczajów należy np. palenie "szkrobaczek", czyli wykonanych z gałązek mioteł. Robiło się to w Wielką Środę, czyli w dniu, kiedy - jak każe tradycja - przedświąteczne porządki powinny być już zakończone. "Szkrobaczki" moczono w smole i zapalano. Miało to symbolicznie przypominać moment, gdy żołnierze z pałkami i pochodniami przyszli aresztować Chrystusa w ogrodzie oliwnym.
Symbolika palenia "szkrobaczek" może być kojarzona zarówno z popularnym topieniem Marzanny, jak i pochodem oraz spaleniem słomianej kukły skoczowskiego "Judosza". Judosz to 3-metrowa słomiana kukła (do jej środka wchodzi miejscowy strażak), ozdobiona kolorowymi wstążkami i naszyjnikiem z 30 srebrnikami. W Skoczowie pochód z Judoszem, prowadzonym przez halabardników, odbywa się w Wielki Piątek i Wielką Sobotę.
Kukła jest następnie palona, a wraz z nią symbolicznie ginie zło. Przyjmuje się, że palenie - zarówno mioteł, jak i słomianej kukły - było symbolem oczyszczenia, zarówno w sensie dosłownym, bo Wielka Środa kończyła przedświąteczne porządki, jak i przenośnym, bo pozbycie się kojarzonego z Judaszem zła miało pokazać duchowe odrodzenie.
W niektórych częściach Śląska Wielką Środę nazywano także "środą żurową", bo tego dnia należało pozbyć się wszystkich "żurów", czyli brudów. Miało to także inne znaczenie, bo Wielka Środa zapowiadała zbliżający się koniec okresu Wielkiego Postu, a w tym okresie bodaj najpopularniejszym na Śląsku daniem był właśnie postny żur - zupa, w innych częściach Polski nazywana zwykle zdrobniale żurkiem.
Według Szołtyska, ponieważ wielkanocne zwyczaje wypływają z tej samej chrześcijańskiej tradycji, trudno znaleźć coś, co całkowicie odróżnia Wielkanoc na Śląsku od świętowania w innych częściach Polski. Różnice jednak są - inna jest np. śląska palma wielkanocna, przygotowywana na rozpoczynającą Wielki Tydzień Niedzielę Palmową. To skromna, w większości zielona wiązanka z pięciu lub siedmiu rodzajów krzewów, związana hajką, czyli rzemykiem z końskiego bicza.
Co najmniej jeden krzew w śląskiej palmie musiał mieć kolce, w nawiązaniu do cierniowej korony Chrystusa. Nie mogło zabraknąć gałązki wierzby czerwonej, symbolizującej krew Jezusa. Był też krzew zwany kokoczką. Miał on symbolizować koguta, który swoim pianiem przypomniał św. Piotrowi, że zaparł się Chrystusa.
Swoiście rozumiana jest na Śląsku również tradycja Lanego Poniedziałku - choć w wielu częściach Polski prawo oblewania innych wodą mają zarówno kobiety, jak i mężczyźni, na Śląsku obyczaj ten przypisany jest wyłącznie mężczyznom.
Inny śląski zwyczaj, praktykowany wciąż w wielkanocny poniedziałek w Pietrowicach Wielkich, Bierkowicach, Raciborzu-Sudole i dzielnicy Gliwic - Ostropie, to konne procesje błagalno-dziękczynne, podczas których jeźdźcy objeżdżają pola, dziękując za łaski oraz prosząc o urodzaj i dobre plony.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...