Kawalerowie z Szymborza, dawnej wsi, a obecnie dzielnicy Inowrocławia (woj. kujawsko-pomorskie), w pierwszy dzień Wielkanocy będą wychwalać zalety i wytykać wady miejscowych panien w czasie tradycyjnych przywołówek.
Szymborze to rodzinna miejscowość młodopolskiego poety Jana Kasprowicza. Należał on do miejscowego Klubu Kawalerów, który od prawie 180 lat do dziś organizuje tzw. przywołówki.
W wielkanocną niedzielę o zmierzchu orszak kawalerów z muzyką przychodzi nad staw, gdzie ustawiona jest specjalna ambona, z której są wygłaszane mowy pod adresem panien na wydaniu. Kawalerowie w rymowankach opisują zalety i słabostki dziewczyn. Na pochlebny wierszyk mogą liczyć panny, które wcześniej zostały "wykupione" przez swych narzeczonych. Nielubiane dziewczyny są wyśmiewane.
Kawalerowie zapowiadają też, do których panien przyjadą po dyngusie. Wołają na przykład: "Pod numerem pierwszym u pana Zenka jest piękna panienka, na imię ma Kasieńka. Trzeba na nią wylać flakonik pachnącej wody. Niech śpi spokojnie, niech się nie boi, bo za nią Marek stoi, ten ją wykupi".
Zdarza się, że kawalerowie na temat panien, za którymi się nikt nie wstawił, wypowiadają się kąśliwie, a nawet pogardliwie. Podobno szymborskie dziewczyny łatwiej znoszą jednak uszczypliwe wierszyki o sobie niż pominięcie ich w przywołówkach.
Teksty przywołówek układają kawalerowie zrzeszeni w klubie. Przed świętami przyjmują w swojej siedzibie chłopaków, którzy są gotowi "wykupić" swoje sympatie, na przykład za flaszkę gorzałki.
Klub Kawalerów w Szymborzu powstał około 1833 r. Najsłynniejszy członek klubu, Jan Kasprowicz, już w czasach gimnazjalnych układał rymowane przywołówki.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.