O 30 latach tuczenia ducha, szaleństwie ratującym przed utopią nowego wspaniałego świata i o poezji, w której rozgrywa się los ludzkości, mówi Krzysztof Kuczkowski.
Szymon Babuchowski: „Topos” świętuje właśnie jubileusz. Trzy dekady to cała epoka – świat przez ten czas bardzo się zmienił. A może jednak pisma literackiego upływający czas aż tak nie dotyka?
Krzysztof Kuczkowski: To prawda, cała epoka… Od solidarnościowego entuzjazmu wczesnych lat dziewięćdziesiątych po nasycone złymi emocjami czasy współczesne. Czasopisma literackie, zresztą tak samo jak wszystkie instytucje kultury, są zanurzone w rzeczywistości społecznej i politycznej i reagują na nią najlepiej, jak potrafią – albo i nie potrafią. Od tych wpływów uciec nie sposób. Na szczęście jest też rzeczywistość duchowa, dla mnie, dla wielu moich przyjaciół i autorów zbudowana na chrześcijaństwie. To zakorzenienie ratuje przed wariactwem.
Zmieniły się jednak warunki, w jakich musicie funkcjonować. W czasach, gdy startowaliście, pisma literackie miały osobne regały w empikach, a dziś jest to raczej nisza. Czy nie potrzeba odrobiny szaleństwa, by takie pismo redagować?
Nie tyle odrobiny, co całych ton! Ale to jest dobre szaleństwo. Ocalające. Ratujące to, co jeszcze daje się uratować przed rozpychającym się cielskiem innego szaleństwa, a jest nim utopia nowego wspaniałego świata. Po prostu mam przekonanie, że nadal warto robić to, co robimy, nawet jeśli znikną osobne regały w empikach. A może właśnie dlatego i pomimo to? Im mniej jest dla nas miejsca, tym bardziej powinniśmy być – na wszelkie możliwe i niemożliwe sposoby.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.