I to w XXI wieku? A jednak…
Cóż, dawne znaczenie słowa manifest to nic innego jak protest, czy skarga (wystarczy zajrzeć do „Słownika etymologicznego”) i właśnie coś takiego przebija z filatelistycznego manifestu, opublikowanego przez australijskiego popularyzatora filatelistyki, ukrywającego się pod pseudonimem/internetowym nickiem Punk Philatelist.
Tak, tak – Punkowy Filatelista. To dopiero ksywa! Ale w tym szaleństwie jest metoda, bo przecież chodzi o to by przekonać ludzi, że klasery ze znaczkami to nie tylko pokryte kurzem przedmioty kolekcjonowane przez ludzi będących jedną nogą w grobie, ale fascynujące, ekscytujące przykłady i „wyrazy” popkultury. Bo znaczki pocztowe są popkulturą! – jak głosi motto umieszczone na internetowej stronie punka-filatelisty.
Sporo w jego manifeście (a także w innych licznych tekstach jego autorstwa) buty, przekory, prowokacji. Ale tym lepiej dla znaczków. Bo świetnie się je czyta.
O! Na przykład ten fragment o twórcach znaczków pocztowych (tłumaczę z angielskiego):
Artyści z pasją oddający się swojej pracy, każdego dnia tworzą małe arcydzieła, tylko po to, by zobaczyć, że są one coraz bardziej ignorowane, bo przegrywają z bezdusznymi elektronicznymi etykietami.
Przesyłki kurierskie, pisma urzędowe, ostatnie rachunki, które jakimś cudem nie zmieniły się jeszcze w e-faktury… - widział ktoś na nich jakieś znaczki? Ba! Zdarzają się już nawet urzędy pocztowe, w których… nie ma znaczków. Bo praktycznie nikt nie wysyła już listów, czy kartek.
A Państwo? Czy dostali Państwo w te wakacje jakieś pocztówki? A może udało się też komuś coś wysłać? Jeśli nie, to ostatni moment! Zachęcam, bo przecież to ogromna frajda dostać/wysłać kartkę z wakacji. Przy okazji będzie też można na poczcie rzucić okiem na znaczki. A nuż jakiś się spodoba, zaintryguje i filatelistyczna pasja dopadnie także Państwa?
Zaskakujące, jak wielu internetowych filatelistów z całego świata to ludzie z pokolenia X. A może wcale nie zaskakujące? Wszak pasje i hobby zawsze były dla „iksów” ważniejsze od pracy i kariery. A że to ludzie, którzy pamiętają jeszcze przedinternetowe czasy i rozrywki, tym chętnie wracają to rzeczy analogowych, papierowych, tradycyjnych. By znów, choć na chwilę, oderwać się od ekranów.
Ale i dla tych, którzy wolą on-line mam pewną propozycję: autorski wybór najlepszych australijskich znaczków, dokonany przez Punkowego Filatelistę. Można je zobaczyć tutaj – na stronie „Guardiana”.
I który lepszy? Kangur? Koala? Mewa wcinająca frytkę?
P.S.
Wczoraj zapowiedziano wprowadzenie do obiegu dwóch nowych polskich znaczków, ukazujących arcydzieła rodzimego designu: fotela "Tulipan" autorstwa Teresy Kruszewskiej oraz stołka PLOPP zaprojektowanego przez Oskara Ziętę. Można je zobaczyć tutaj. I tylko potwierdzić sobie, że „znaczki pocztowe są popkulturą”.