175 lat temu, 30 stycznia 1850 r. urodził się Aleksander Gierymski - jeden z najwybitniejszych polskich malarzy, prekursor rodzimego impresjonizmu, autor m.in. "Pomarańczarki", "Trumny chłopskiej" i "Piaskarzy".
"Życie Gierymskiego było jednym z najnieszczęśniejszych, najsamotniejszych i najbardziej męczących istnień. W naturze jego leżała cała moc najniemożliwiej ustosunkowanych sprzeczności" - pisał w biografii malarza Stanisław Witkiewicz.
Aleksander Gierymski, a właściwie Ignacy Aleksander Gierymski, przyszedł na świat 30 stycznia 1850 r. w Warszawie jako syn Józefa - administratora Szpitala Ujazdowskiego. Obecnie ten wielki przed laty kompleks już nie istnieje - pozostały jedynie niektóre budynki. Ale na fasadzie Zamku Ujazdowskiego odsłonięto 20 maja 2014 r. tablicę upamiętniającą artystę, którego dzisiaj ceni się znacznie wyżej niż za jego życia.
"Aleksander Gierymski był malarzem Warszawy, odkrył dla sztuki nieznane tereny miasta, pokazał ich mieszkańców, w tym żydowską biedotę" - mówił podczas uroczystości odsłonięcia tablicy fizyk, eseista, tłumacz Lucjan Śniadower. Słowa jednego z inicjatorów tego przedsięwzięcia, doskonale oddają miejsce malarza w XIX-wiecznej historii miasta. W Warszawie przyszedł na świat, w kościele św. Aleksandra został ochrzczony. Tutaj w 1867 r. skończył III Gimnazjum Rządowe, po którym wybrał studia w Klasie Rysunkowej (obecnie Akademia Sztuk Pięknych).
Rok później Gierymski wyjechał do Monachium, gdzie podjął studia na tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Jego praca dyplomowa zatytułowana "Kupiec wenecki" została nagrodzona złotym medalem. Nie będzie to jego ostatni zagraniczny wyjazd. "Lepiej być koniem wyścigowym w Polsce niż malarzem" - mawiał.
Miał starszego brata Maksymiliana - powstańca styczniowego i też malarza. Aleksander przez lata pozostawał w jego cieniu. Był traktowany jako "Oleś, brat Maksa". "Bardzo dużo zawdzięczał bratu, jednak - chorobliwie zazdrosny, z trudem pozostawał w cieniu docenianego i powszechnie szanowanego artysty. Tym bardziej, że choć targany tysiącem wątpliwości, pewny był akurat jednego: swojego talentu" - czytamy w książce Doroty Dzierżanowskiej "Gierymscy".
"Aleksander, młodszy z braci Gierymskich, nigdy nie osiągnął takiego uznania i takiej sławy jak Maksymilian. Obaj byli jednak w Polsce dość słabo znani i niedostatecznie doceniani. Nasze społeczeństwo nie było wówczas przygotowane w pełni do odbioru tego typu sztuki" - komentowała w 2014 r. na antenie Polskiego Radia historyczka sztuki, autorka biografii braci Ewa Micke-Broniarek.
Jej zdaniem w ówczesnym polskim malarstwie "dominowały wielkie kompozycje patriotyczne Matejki". "Ceniono obrazy akademickie o charakterze salonowym, przedstawiające piękne kobiety, sceny, anegdoty, narracje, opisy. Tego wszystkiego nie było w twórczości braci Gierymskich" - zauważyła Micke-Broniarek. Nie wszyscy znawcy sztuki wpisywali się jednak w te tendencje. Tymi, którzy szli na przekór, byli Antoni Sygietyński i Stanisław Witkiewicz. "Bracia Gierymscy są pierwszymi malarzami w Polsce, których następne pokolenie szanować będzie za malarstwo" - zapowiadał w 1886 r. Sygietyński.
"Ja dopiero od śmierci brata zostałem człowiekiem" - miał powiedzieć Witkiewiczowi Aleksander Gierymski, kiedy w 1874 r. w wieku niespełna 28 lat Maksymilian umarł na gruźlicę. Choć ich relacja była trudna, to bracia byli dla siebie ważni. Mieli wspólną pracownię, modeli, kostiumy, rekwizyty. W ślad za Maksymilianem Aleksander pojechał kształcić się w Monachium.
Dużo lepiej niż w Niemczech czuł się jednak we Włoszech. "Jeżeli jaki kraj i społeczeństwo, poza Polską, Gierymskiego ciągnęły i rzeczywiście były mu milsze - to Włochy. Ten ocean sztuki, te nieprzerwane miasta, stykające się granicami swoich przedmieść, ten ogrom starej kultury i malowniczego, dzikiego życia współczesnego, a zresztą nie wiem już, jakie nieuświadomione pierwiastki sympatyi, wszystko to go ciągnęło" - zauważył Witkiewicz.
To we Włoszech powstały jego pierwsze dojrzałe dzieła: "Austeria rzymska" i "Gra w mora". Oba w 1875 r. wystawił w warszawskiej Zachęcie. Kilka lat później w Rzymie powstaje "W altanie". Widać w nim fascynację artysty światłem i cieniem. Krytycy przyjmują, że tym obrazem Gierymski zbliżył się do francuskich impresjonistów, choć - co ciekawe - prawdopodobnie ich dzieł jeszcze wtedy nie znał.
Do Paryża wyjeżdża dopiero jesienią 1890 r. i to wówczas miał się zetknąć z impresjonizmem po raz pierwszy. Krótko po przyjeździe przystępuje do pracy nad obrazem "Opera paryska w nocy". Jest już dojrzałym malarzem, ma na koncie takie dzieła, jak "Pomarańczarka" (1881), "Powiśle" (1883), "Brama na Starym Mieście", "Święto trąbek I" (1884) i "Piaskarze" (1887) - wszystkie powstały w warszawskim okresie twórczości. Gierymski pracował wówczas także jako ilustrator, m.in. dla "Tygodnika Powszechnego". Na ogół zbierał dobre recenzje, ceniono jego reporterskie spojrzenie na rzeczywistość.
Z okresu polskiego twórczości Gierymskiego pochodzi także namalowany podczas pobytu w Krakowie obraz "Trumna chłopska" (1894-95) - jedno z najważniejszych dzieł artysty. "+Chłopska trumna+ jest chyba najbardziej niezwykłym z obrazów Gierymskiego. Zaskakuje swoją oszczędną kompozycją, bardzo jasną paletą z wyraźnymi pastelowymi i jaskrawymi plamami dwóch postaci, psa i trumny. Oszałamia jasną czystością" - recenzuje teoretyczka sztuki Anna Szyjkowska-Piotrowska.
"Nie znam w polskim malarstwie obrazu, gdzie obecność tragizmu byłaby równie silna. Właśnie tragizmu, nie dramatyzmu. Jest w tym obrazie duch antycznej tragedii, która rozstrzyga się zawsze w pełnym świetle dnia, na oczach sąsiadów, przed domem" - powie po latach Andrzej Wajda. Jeden z kadrów nakręconego przez niego w 1972 r. "Wesela" był inspirowany właśnie tym obrazem Gierymskiego (Wajda lubił nawiązywać w filmach do dzieł mistrzów malarstwa).
Choć wiele ze swoich najważniejszych obrazów Gierymski namalował w ojczyźnie, to nieustannie ciągnęło go za granicę. Czuł, że w kraju nie ma dla niego miejsca. Wymowne wydają się wypowiedziane jesienią 1888 r. przez Jana Matejkę słowa recenzujące obraz "Trąbki". Zdaniem mistrza polskiego malarstwa dzieło Gierymskiego "to rzecz codzienna, banalna, bezmyślna, a natura z fotograficzną prawie dokładnością oddana". Trzeba jednak również dodać, że Matejko podkreślił talent malarski Gierymskiego.
"Był jednym z najbardziej bezkompromisowych i niezależnych artystów swojej epoki. Nigdy nie podporządkował się narzuconym konwencjom stylistycznym" - uważa Micke-Broniarek. "Niedoceniany w polskim środowisku artystycznym, dziesiątki lat spędził za granicą - w Monachium, Rzymie i Paryżu. Często podejmował podróże w poszukiwaniu nowych wrażeń, nowych impulsów twórczych" - dodaje.
Zdaniem tej historyczki sztuki Gierymski "jako jeden z nielicznych dziewiętnastowiecznych artystów polskich przez całe życie pozostawał w centrum zagadnień nurtujących ówczesną sztukę europejską". "Niezwykle wrażliwy i ambitny, spalał się wewnętrznie w pogoni za nieokreślonym mirażem artystycznego ideału" - podsumowuje badaczka twórczości malarza.
Ostatnie lata życia Gierymski spędził we Włoszech. Przebywał m.in. w Padwie, Wenecji, Florencji, Weronie i Rzymie. W tym czasie powstały "Wnętrze bazyliki św. Marka w Wenecji" (1899) i "Piazza delle Erbe w Weronie" (1900). Wycieńczony rozterkami i poczuciem niezrozumienia, cierpiący na nerwicę artysta zmarł w rzymskim szpitalu psychiatrycznym. Prawdopodobnie 6 marca 1901 r. - choć dokładna data nie jest znana. Trzy dni później pochowano go na miejscowym cmentarzu Campo Verano.
Z biegiem czasu jego malarstwo było cenione coraz wyżej. "Dla nas pozostaje Aleksander Gierymski, ten genialny outsider sztuki nie tylko polskiej, ale i europejskiej, wzorem moralności artystycznej" - pisał w 1938 r. malarz i krytyk sztuki Jan Cybis. Dzisiaj Gierymski jest uważany za jednego z najważniejszych polskich malarzy XIX wieku. (PAP)
Autor: Mateusz Wyderka
Chór Filharmonii Łódzkiej nagrał płytę z pieśniami ludowymi regionu. Posłuchaj jednej z nich.
Ten obraz jest opowieścią o okolicznościach śmierci św. Agnieszki, Rzymianki, zamęczonej w 304 roku.
Przyznano 29 wyróżnień i 28 nagród w poszczególnych kategoriach.