W latach '20 stolica Republiki Weimarskiej była tętniącą życiem artystycznym, światową metropolią teatrów i kabaretów. Po dojściu nazistów do władzy Berlin zaczął zmieniać się nie do poznania, by wreszcie w roku 1945 lec w gruzach.
Roger Moorhouse – uczeń Normana Davisa – postanowił opisać berlińskie życie codzienne w czasie II wojny światowej. Książkę rozpoczyna relacja z 20 kwietnia 1939 roku, kiedy to w piknikowo-świątecznej atmosferze Berlin obchodził 50 urodziny Adolfa Hitlera.
Fuhrer - na cześć, którego odbyła się rzecz jasna okazała, wojskowa parada - otrzymał od rodaków i dyplomatów nieprzebrany masy prezentów, wśród których znalazły się m.in. obraz Tycjana, kosztowne wazy, dywany, porcelanowe figurki, poduszki i kołdry z wyhaftowanymi swastykami, ciasta, a także „modele samolotów, statków i tym podobne wojskowe zabawki, które najbardziej cieszą Hitlera” – wspominała Christa Schroeder, jedna z sekretarek wodza III Rzeszy.
Jakże inny to Berlin, od tego, który pięć-sześć lat później stanie się prawdziwym miastem wymarłych. Niemieckie umiłowanie porządku i patosu nijak będzie się miało do rzeczywistości roku 1944, kiedy to (w listopadzie) ponad 100 tysięcy berlińczyków złożyło przysięgę na wierność Bogu i Hitlerowi. Goebbels z balkonu Ministerstwa Propagandy desperacko apelował wówczas o determinację w walce z wrogami narodu, ale jego słowa niewiele mogły już zdziałać.
Tym razem zorganizowana parada wypadła mizernie. Jak pisze Moorhouse „ostatni obrońcy Rzeszy paradowali w różnorakich płaszczach przeciwdeszczowych z przewieszonym przez ramię całym mnóstwem zdobycznej oraz przestarzałej broni, a spod czapek z daszkiem i kapeluszy typu Fedora wystawały niekiedy siwiejące czupryny”.
Wkrótce, ów zaciąg starców i dzieci, stał się gromadą koczujących wśród ruin wygłodniałych nędzarzy, którzy dla kawałka chleba lub odrobiny cukru byli w stanie poświęcić życie. Jeszcze gorszy los spotkał mieszkanki Berlina, na które swoiste polowania urządzali żołnierze Armii Czerwonej…
„Stolica Hitlera. Życie i śmierć w Berlinie” to pozycja z gatunku wstrząsających, ale i doskonale skonstruowanych. Bardzo często autorzy książek historycznych katują czytelników fragmentami zarządzeń, rozporządzeń, aktów i dokumentów, które pisane urzędowym i prawniczym językiem, stają się lekturami uciążliwymi, trudnymi w odbiorze.
Moorhose zrezygnował z tego typu wstawek, zastępując je cytatami z pamiętników, wywiadów i artykułów prasowych. Dzięki temu czytelnik może mieć wrażenie obcowania nie tyle z tekstem historyka, ile z relacją zwykłych, szarych ludzi, co jest ogromną zaletą książki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.